18 listopada 2016

Aktualny plan treningowy LISTOPAD/GRUDZIEŃ 2016 #Dysia





W ostatnim poście mówiłam o zmianach dotyczących głowy, treningu wdzięczności i ogólnego czasu zmian w moim życiu. Dziś przyszedł czas, abym podzieliła się z Wami tym, co dzieje się u mnie w świecie sportu, jakie mam wobec siebie plany, na jaki okres itp. Nigdy Wam o tym w sumie nie mówiłam, bo też nie było o czym. Tym razem jednak wszystko ruszyło na pełnych obrotach, a że ćwiczę w domu, nie na siłowni, to myślę, że będę mogła tym planem pomóc paru osobom, które są tego zdania, jakiego ja do niedawna jeszcze byłam, że bez siłowni się nie obejdzie :) 


Zacznę jednak może od tego co pewnie ciekawi Was najbardziej, czyli samego planu. z racji tego, że w domu posiadam własne hantle, obciążenie na nogi oraz gumy, układając sobie go, miałam dość duże pole do manewru. Początkowo zamysł był całkiem inny, ale z racji, że dostałam własną sztangę, mogłam pozwolić sobie na włączenie do mojego treningu chyba najbardziej przeze mnie podziwianego ćwiczenia... martwego ciągu!!! Wierzcie mi na słowo, że chyba najwięcej moich planów na treningi do przodu skupia się właśnie przy tym ćwiczeniu.

Cały plan opiera się na 4 treningach tygodniowo, góry i dołu. Partiami jakimi chcę się zając przede wszystkim to pośladki i barki, dlatego właśnie nie zrobiłam planu opierającego się na łączeniu partii dużych z mniejszymi, wspomagającymi, a oddzieliłam górę od dołu i tym systemem sobie będę właśnie pracować przez najbliższe dwa miesiące.

Plan treningowy listopad/grudzień
DOŁ I
1.      martwy ciąg sumo 20x15x12x10
2.      przysiady bułgarskie  20x15x12x10
3.      Hip Thrust 20x15x12x10
4.      martwy ciąg na prostych nogach 20x15x12x10
5.      odwodzenie nogi w bok z obciążeniem 20x15x12x10
6.      plank 4s, 30sek.
+ gacka klatka, plecy

GÓRA I
1.      wyciskanie hantli nad głowę siedząc 20x15x12x10
2.      prostowanie przedramion w opadzie tułowia 20x15x12x10
3.      unoszenie przedramion chwy. młotkowym z rotacją 20x15x12x10
4.      unoszenie hantli do boku 20x15x12x10
5.      pompki w podporze tyłem 20x15x12x10
6.      unoszenie hantli młotkowo do przodu 20x15x12x10
+ brzuch gacka


DÓŁ II
1.      martwy ciąg sumo 20x15x12x10
2.      Hip Thrust 20x15x12x10
3.      zakroki z hantlami 20x15x12x10
4.      odwodzenie nogi w tył z obciążeniem 20x15x12x10
5.      przysiady z wyskokiem 20x15x12x10
6.      plank 3s, 30sek.
+ tiffany boczki

GÓRA II
1.      wyciskanie żołnierskie 20x15x12x10
2.      wyciskanie francuskie 20x15x12x10
3.      unoszenie przedramion klasycznie 20x15x12x10
4.      pompki z gumą 20x15x12x10
5.      ciągnięcie gumy z dołu do góry 20x15x12x10
6.      unoszenie przedramion młotkowo 20x15x12x10+ tabata

Przed każdym treningiem wykonuje 10 minut rozgrzewki na orbitrecku, przygotowuje stawy do pracy z cięzarami i jaaaaaazda z tematem. 

Wszystko ułożone jest tak, abym korzystała z ćwiczeń, które faktycznie lubię wykonywać, tym samym cały trening sprawia mi naprawdę wiele przyjemności. Nie wyobrażam sobie robić treningu, w którym jest wszystko czego robić nie lubię. Automatycznie nie chciałoby mi się go wykonywać, a satysfakcji po już skończonym treningu pewnie nie byłoby wcale, a jesli już to nie taka, jaką mam teraz. Co do ilości powtórzeń.. wybrałam system zmniejszania ich ilości w każdej serii, ze względu na to, że testuję siebie, swój potencjał. Z racji tego, że po tym "głównym treningu" mam jeszcze siłę na zrobienie paru ćwiczeń, wykonuje sobie dodatkowo (również z czystego sentymentu treningu domowego) trening z filmików Natalii Gackiej, którą swoją drogą uwielbiam!!! i moje ukochane boczki, z których już niedługo będę musiała zrezygnować na dobre, ale o tym innym razem :) 

Po każdej sesji treningowej wykonuje 10-15 minut mocnego cardio na orbitrecku. Zazwyczaj jest to 10 minut, bo po prostu mi się nie chce robić więcej, nie lubię cardio, strasznie go nie lubię. Później poświęcam dość dłuższą chwilkę na rozciąganie. Jest ono samo w sobie ważne, ale dla mnie szczególnie w tej fazie w jakiej teraz jestem, gdyż mam straszny problem z mobilnością, którą zaniedbałam sobie włąśnie opuszczając rozciąganie, wykonując treningi wcześniej :) #lenistwo 

Taki trening zajmuje mi mniej więcej półtora godzinki :) 
Czytaj dalej »

12 listopada 2016

Ciesz się z małych rzeczy #enjoylittlethings



Posty od serca to coś czego zdecydowanie i mnie, i Andzi brakowało. Obie po pewnych przejściach, cięższych chwilach w naszym życiu, doszłyśmy do wniosku, że zmierzyłyśmy w kompletnie innym kierunku niż nam się wydawało, że zmierzamy. Marzenia wielkie, cel daleko od nas, ale jednak podjęłyśmy się tego i wiedziałyśmy, że wspólnymi siłami damy radę. Jednak w momencie, w którym już myślałyśmy, że wszystko pięknie się układa, okazało się, że to nie to, że się zgubiłyśmy. I tutaj zaczęły się schody. Jednak co to dla nas? Trudności to nasza specjalność. Właśnie w tamtym momencie zrozumiałam jedną, bardzo ważną dla mnie na ten moment rzecz.. a o niej właśnie w dzisiejszym poście. 

Po powrocie z Polski, po czasie, który dla mnie był czymś niesamowitym i wiele zawirowań wprowadził do mojego życia, normalnie pytałabym się "dlaczego? po co? jak to?". Tym razem było całkiem inaczej. Podczas tego tygodnia uświadomiłam sobie, że dość tych ciągłych pytań. Nie mam siły szukać nieistniejących dla nich odpowiedzi. Nie mam siły na to, aby szukać czegoś, co prowadzić tylko w jedno miejsce.. w ślepy zaułek. 

"Więc zacznij pracować nad swoją głowa. Nie nad swoim ciałem,
bo ciało da się wypracować tylko, jeśli masz zdrowa głowę"

Po tym, jak napisałam to zdanie Andzi, doszłam do wniosku, że przecież dokładnie to samo ona mogłaby napisać mnie.

W dniu, w którym wróciłam do domu, usiadłam wieczorem z moim magicznym notesikiem i zapisałam wszystkie swoje prioryety, swoje cele, marzenia i założenia. Zastanowiłam się, co jest ważne, a co najważniejsze. Natknęłam się na akcję #enjoylittlethings, a w głowie od razu pojawił się pomysł, zapaliła się ta malutka żaróweczka: to jest ta akcja, która ułatwi mi to wszystko, zacznę od najprostszych, najmniejszych rzeczy. Wszystko pomalutku, mam czas. 

Jestem cholernym upierdliwcem, straszną marudą, wszystko mi przeszkadza, wszyscy mnie irytują. Narzekam w ciągu dnia więcej niż mówię o pozytywach. 

WSZYSTKO DZIEJE SIĘ W GŁOWIE! CZAS TO ZMIENIĆ! 

#enjoylittlethings to nic innego jak trening wdzięczności. Trenujesz swoje ciało, aby być sprawniejszym, silniejszym i wyglądać lepiej. Swoją psychikę, umysł także powinno się trenować, aby móc wykształcać dobre podejście do życia, by być szczęśliwym. 
Każdego dnia trenuj swoją wdzięczność. Zapisuj trzy rzeczy, za które jesteś wdzięczny. Zapisz namilszy moment z danego dnia i podziękuj za niego. To takie proste, a tak wiele zmienia. Na przestrzeni tygodni, będziesz wstanie stwierdzić, że tak naprawdę masz wiele powodów do tego, aby się uśmiechnąć, aby być szczęśliwym i pełnym energii człowiekiem. 

W tym miejscu zachęcam bardzo gorąco do tego, abyście poświęcili chwilkę na przeczytanie tego artykułu KLIK, który mnie osobiście przybliżył to, nad czym muszę koniecznie popracować. Być może jest to dość banalne i każdy może na to wpaść, ale inaczej jest, kiedy przeczytasz to z perspektywy osoby z boku, która sama ma/miała taki problem, jakiego ty ciąle się wypierasz. 

Na bieżąco będę robiła podsumowania, w których będę mówiła Wam jak mi idzie, co udało mi się już poprawić i jak wpłynęło to na moje życie względem sportu! :) 

Mniej myśl – więcej CZUJ
Mniej grymasów – więcej UŚMIECHU
Mniej mów – więcej SŁUCHAJ
Mniej oceniaj – więcej AKCEPTUJ
Mniej się przyglądaj – więcej DZIAŁAJ i DAWAJ
Mniej narzekaj – więcej DOCENIAJ
Mniej strachu – Więcej MIŁOŚCI







Czytaj dalej »

5 listopada 2016

Kuloodporna kawa!


Halo kochani ! ♥

Dzisiaj przychodzę do was z czymś co mogę nazwać (przynajmniej w moim przypadku) wybawieniem! Otóż, pewnie choć jeden raz natknęliście się na takie określenie kawy jak 'kuloodporna'. Ale podstawowe pytanie brzmi, skąd się tak na prawdę wzięła ta nazwa i czy faktycznie działa?

Kawa kuloodporna jest to kawa do której dodajemy tłuszcz w postaci oleju kokosowego bądź masła klarowanego. Możemy ją modyfikować tak jak zrobiłam to ja i dodać do niej mleko sojowe z odżywką białkową. Takie połączenie sprawia, że nasza kawa zamienia się w słodziutkie capuccino :)

To może teraz trochę o jej działaniu? Dotychczas robiłam sobie taką kawkę przed wieczornym treningiem, kiedy czułam się zmęczona i ospała. Taka kawka od razu stawiała mnie na nogi i co więcej, nie obciążała żołądka. Od paru dni wprowadziłam jednak zmiany do mojej diety, ale o nich napiszę już po przedstawieniu wam przepisu ! :)



Na początek parzę duży kubek kawy. W moim wypadku moja ulubiona z Mk cafe-green active. 



Do shakera wlewam mleko (leje na oko mniej więcej 100-150ml) do tego czubata łyżka odżywki białkowej i łyżka oleju kokosowego nierafinowanego. Wszystko razem mieszam w shakerze i otwieram. Uwaga na ciśnienie, podczas otwierania shakera! Może buchać, hehe :) Następnie wlewam zaparzona kawę do momentu, aby nie wleciały do niej fusy! Shaker szczelnie zakręcam i znowu shake'uje :)


Po otwarciu już czuć zapach białka, które dodaliście i spienionego mleka. Bierzemy kubek bądź szklankę i przelewamy. Starczy nam na dwie pełne szklanki cappucina :)



No, więc jak to teraz z tą moja zmianą? Otóż, odkąd przestałam liczyć kalorie, zaczęłam jeśc większe ilości jedzenia. Po prostu, kiedy byłam głodna automatycznie szłam do kuchni, następnie karając się za to na siłowni. No cóż.. nie tędy droga! Szukałam dobrego rozwiązania, które sprawi, że nie będę chodziła głodna, ale i waga będzie leciała w dół. I znalazłam! Od paru dni zamiast wielkiego śniadania mieszczącego się w przedziale 500-600kcal, wypijam sobie kuloodporną kawkę mającą nie dużo ponad 150kcal ! Na początku kiedy wpadłam na ten pomysł pomyślałam sobie " No zwariowała!" Przecież śniadanie ma mnie nasycić! Jak ja pójdę do szkoły? Głodna? Nie będę mogła skupić się na nauce, będę zła i na pewno jakaś siła zaciągnie mnie do szkolnego sklepiku po drożdżówkę! I zaczął się dzień mojego eksperymentu! Wierzcie lub nie, ale ta kawa nasyciła mnie na dłużej, niż mój białkowo-tłuszczowy giga omlet! Także w ten sposób, mój pierwszy posiłek zaczyna się w godzinach od 11 do 12. Dzięki temu, mam szansę zjeść w ciągu dnia więcej, najeść się i mieścić w zapotrzebowaniu :) Nawet tym na redukcji! Nieźle nie? 


A teraz pewnie myślisz sobie " Przeciez śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Nie jedząc go spowalniasz metabolizm, i inne bla bla bla.." Tak, ja tez jeszcze myślałam tak tydzień temu. Jednak spróbuję udowodnić ci, że to jeden wielki MIT ! Już w następnych postach! :)

_______________________________________________________________________________




P.S Dysiak również uwielbia kawę kuloodporną i zachęca was do spróbowania ! ♥

Czytaj dalej »

31 października 2016

Trochę prawdy #Andzia


Dziwny tytuł, wiem.. Ale stwierdziłam, że nadszedł właśnie moment na uświadomienie sobie po co to wszystko powstało.. jaki był cel utworzenia tego bloga. No więc mówiąc krótko. Wielka zajawka fit życiem - chyba każdy Fit freak miał w swoim życiu taki impuls dokonania czegoś wielkiego, czegoś co będzie wiązało się z tym co kocha. BYCIEM FIT. Dlatego powstaje tyle stron o tematyce zdrowego odżywiania, o tematyce aktywności fizycznej, motywacji, inspiracji bla bla bla.. Tak miało być też z naszym blogiem.

Dwie młode dziewczyny, po wielkich osiągnięciach jakimi było zrzucenie wagi, zmiana nawyków żywieniowych, pokochanie sportu.. Kiedyś nie do końca za sobą przepadały. Mówię tu szczerze prosto z mostu. Dysia? Parę lat temu miałam okropne zdanie na jej temat. Zdanie, które oczywiście w pewnym stopniu zostało ukształtowane przez innych ludzi, plotki itd. Nie chcę się w to bardziej zagłębiać. Chodzi mi o sam fakt.. Nigdy nie wiesz co przyniesie ci życie. Kilka lat temu nigdy bym nie pomyślała, że osoba której tak nie lubiłam.. może być dla mnie jak siostra. I rozumieć jak nikt inny. Od momentu naszego 'zbliżenia się' do siebie, sądzę i będę o tym mówić głośno już zawsze! Wszystko jest w życiu możliwe. 



Jak do tego doszło, że zaczęłyśmy rozmawiać powiem bez szczegółów, bardzo ogólnie. Coś nas połączyło :) Połączyła nas wspólna pasja! Nic bardziej nie potrafi zjednoczyć ludzi, niż wspólny cel i miłość do tego co się robi. Właśnie nasze początki były wielką zajawką. Planowania, wizje na przyszłość! Do dzisiaj oczywiście twierdzę, że w przyszłości otworzymy fit restaurację wraz z siłownią! To jest pewniak, nie ma co hehe! :) Ale pierwszym naszym zrealizowanym kroczkiem było utworzenie tego własnie bloga. Naszego Motivationbefit !! Jednak coś chyba poszło nie tak, czegoś nie zauważyłam po drodze.. Nasz blog, nasz wspólny projekt miał dać nam możliwość dzielenia się z wami naszymi przeżyciami, codziennym życiem i osiągnięciami! A zrobiłyśmy z niego wyidealizowanego bloga, gdzie post pojawia sie raz na ruski rok, bo 'musi być idealny'. A to gówno prawda :) Sama wolę czytac blogi, gdzie posty są napisane z sercem i od siebie a nie typowo ' kopiuj. wklej', i to jeszcze na taki temat, który jest aktualnie 'na modzie'. Niestety musiało trochę podziać się w moim życiu, abym to zrozumiała.


Przez tą całą Fit zajawkę wpadłam w zaburzenia odżywiania. Nie potrafiłam zrezygnować z treningu, cheat to raz na miesiąc albo wcale, brak spotkań z rodziną tym bardziej ze znajomymi.. Pogubiłam się w tym, po prostu.. Teraz kiedy myślałam, że z tego wyszłam.. tzn. przestałam liczyć obsesyjnie kalorie, zaczęłam spotykać się z przyjaciółmi, wychodzić na miasto i odrzuciłam pojęcie cheat, myślałam że jestem już zdrowa. Niestety Dysia uświadomiła mi coś w tym momencie.. Wciąż mam ze sobą problem. Sama teraz to widzę.. Dlatego piszę ten post, aby postanowić sobie zmiany! Wielkie zmiany! Wszystko siedzi w głowie, dlatego to własnie od niej zacznę swoją ciężką pracę. Wiem, że gdy mam Dysie przy sobie, dam rade! Muszę! ;)


Dobra, już chyba napisałam wiele, może i zbyt wiele.. Ale tak jak pisałam wcześniej. Nasze motivationbefit miało być dla nas czymś wspólnym, naszym życiowym pamiętnikiem w którym przede wszystkim będziemy opisywać wszystkie nasze odczucia.. i tak właśnie robię :) Oto jedna z większych zmian które wprowadzam od teraz do swojego życia.

Mam nadzieję, że spodobała wam sie taka forma postu, że nie zniechęciłam was zbytnio do nas, a wręcz przeciwnie. Wierzę, że tym własnie sposobem zdołamy przyciągnąć do siebie większe grono odbiorców, które być może również boryka się z podobnymi problemami, z których nawet nie zdaje sobie sprawy. Dlatego też tu jesteśmy, dla nas samych by trwać w tym co kochamy, ale PRZEDE WSZYSTKIM DLA WAS. By być, inspirować, pomagać i motywować!   Do zobaczenia! ♥



Dziękuje ci Dysia, kocham cię! ♥





Czytaj dalej »

13 października 2016

Suplementacja witamin. Jak to wygląda u mnie?


Hej hej :)

Mamy już jesień a co za tym idzie? Mroźne ranki.. chłodne wieczory a do tego jeszcze aktywny tryb życia. Częste treningi przez które ubywa nam z organizmu wiele cennych mikroelementów oraz witamin. Warto więc pomyślec o jakimś "wsparciu" :) Jak wiecie półki w sklepach uginają się od najróżniejszych tabletek, pastylek do ssania, syropów czy cukierków z witaminami. Sięgają po nie osoby najczęściej nie mające czasu na prawidłowe, zdrowe odżywianie. Ale czy jest to dobre wyjście?

Lepsze są witaminy naturalne


Lekarze i dietetycy przypominają, że najzdrowsze są witaminy i minerały zawarte w żywności. Pod warunkiem, że jest ona jak najmniej przetworzona technologicznie. Świeże warzywa i owoce, gruboziarniste kasze, pieczywo razowe, tłuszcze roślinne i ryby to prawdziwa kopalnia cennych składników odżywczych. Z witamin zawartych w produktach spożywczych organizm czerpie więcej korzyści niż z ich chemicznych odpowiedników. Dzieje się tak dlatego, że poza witaminami i minerałami z jedzeniem dostarczamy organizmowi również inne związki, których nie ma w pigułkach. Niektóre przedłużają trwałość witamin, inne ułatwiają przyswajanie składników odżywczych, a nawet potęgują ich działanie. Np. flawonoidy zawarte w cytrusach przedłużają trwałość "wymiataczy wolnych rodników" - czyli witamin C, A i E. Jeśli więc połkniesz multiwitaminę, to nie będzie to samo, jakbyś zjadł pomarańczę. Właściwa dieta jest o wiele bezpieczniejsza niż tabletki. Witaminy syntetyczne można przedawkować, co w przypadku naturalnych związków jest niemożliwe. Dotyczy to zwłaszcza witamin A, E, D i K, które rozpuszczają się w tłuszczach, a nie w wodzie. Jeśli połkniemy je na czczo, mogą kumulować się w organizmie i zaszkodzić.


Jednak według mnie warto suplementować!

  • Intensywne życie, uprawianie sportu ! Wraz ze zwiększonym wysiłkiem fizycznym wzrasta zapotrzebowanie organizmu na antyoksydanty oraz żelazo i magnez. Potrzebujesz też więcej L-karnityny, która powoduje wzrost wytrzymałości organizmu podczas wysiłków fizycznych i pomaga kształtować rzeźbę mięśni.
  • Łatwo łapiesz infekcje! Jesz mało świeżych owoców i warzyw, ciągle walczysz z infekcjami, zażywasz antybiotyki? To nadwątla twój układ immunologiczny. Potrzebujesz więc witamin, zwłaszcza C i z grupy B, wśród których najważniejsza jest B6, a także cynku.
  • Obfite miesiączki ! Jeśli miesiączki są obfite albo trwają dłużej, a do tego twoja dieta jest uboga w mięso, straty żelaza są większe. Wchłanianie żelaza poprawia witamina C, dlatego najlepiej składniki te dostarczać jednocześnie.
  • Palenie? Picie? Fast Foody? A gdy w dodatku nie lubisz warzyw i rzadko sięgasz po owoce, twój organizm jest systematycznie zatruwany. W efekcie szybciej się męczysz, masz gorszą odporność, pojawić się mogą także zaburzenia koncentracji. Zanim więc do tego dojdzie, uzupełnij brak antyoksydantów (witaminy A, C, E) i selenu, który chroni błony komórek przed szkodliwym działaniem wolnych rodników. W powiązaniu z witaminą E pomaga eliminować z organizmu pierwiastki toksyczne, takie jak: ołów, kadm i rtęć. Oczyść organizm z tego, co mu szkodzi.
  • Nie jadasz ryb! Nie dostarczasz więc swojemu organizmowi odpowiedniej ilości nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT), w tym wielonienasyconych z grupy omega-3, a także witamin A i D. NNKT ułatwiają wchłanianie wapnia z innych produktów i przeciwdziałają miażdżycy.

Parę warunków zażywania suplementów

1.nie na czczo! Wrzucając do pustego brzucha witaminy, możesz uszkodzić jego śluzówkę albo sprawić, że po prostu się nie wchłoną.

2.łącz mądrze! Pamiętaj, że niektóre witaminy są rozpuszczalne jedynie w tłuszczach. Zwróć szczególną uwagę na witaminy A, D, E i K – to są witaminy rozpuszczalne w tłuszczach i tylko w ich obecności mogą wniknąć do krwiobiegu.

3.Nie przed snem! Żeby nie mieć problemów z zaśnięciem, nie łykaj witamin przed snem. Niektóre witaminy mają działanie stymulujące.

4.Nie za dużo! Nie przekraczaj zalecanych w dołączonej ulotce dawek, no chyba że na polecenie lekarza. Wbrew pozorom, witaminy też można przedawkować. I możesz odczuć to boleśnie, ponieważ hiperwitaminoza może doprowadzić do kamicy nerkowej, odwapnienia kości, wyłysienia, zaburzeń pracy serca, a nawet choroby nowotworowej.


Moja suplementacja!



No więc podstawą w mojej suplementacji jest Omega 3. Jak widzicie na zdjęciu głównym, zdążyłam zaopatrzyć się już na dobre kilka miesięcy. Nie mogło również zabraknąć witaminy D3+K2. Pamiętajcie by nie przyjmować D3 osobno! Więcej na ten temat możecie przeczytać TU ! 


(nie mogło obejść się bez zdjęcia z moją gębą :D )

Oprócz tego Mag B6, Vitaminal (zestaw wielu witamin) oraz witamina C, którą zażywam z Rutinoscorbinu :) Myślę, że z takim zestawem żadna choroba nie jest mi groźna! Nie powinnam obawiać się niedoborów, osłabienia a także muszę stwierdzić, że paznokcie nie łamią się a włosy nie wypadają. :)


PAMIĘTAJCIE! Suplementy nie zastępują naszej diety! Są jedynie jej uzupełnieniem! 



Na koniec chciałam wam pokazać ciasto (a właściwie jego część hehe) zdrowe, marchewkowe! Pierwszy raz zrobiłam je pół roku temu i moja mama zakochała się w nim od pierwszego kęsa! Postanowiłam, że upichcę jej go na urodzinki :) Widzielibyście jej szczęście kiedy otwarła lodówkę a tam.... niespodzianka! Może są tutaj chętni na przepis? :)


źródło:
http://www.poradnikzdrowie.pl/
http://www.menshealth.pl/


/Andzia




Czytaj dalej »

kasza jaglana


Zaczynając przygodę ze zdrowym odżywieniem nie miałam kompletnie o niczym pojęcia. Jedynie co znane mi było ze zdrowych produktów to ryż, i to nawet nie brązowy, czy jakakolwiek inna odmiana, ależ skąd!, znałam tylko ten najzwyklejszy biały - to było fit! I jeśli Tobie po przeczytaniu "kasza jaglana" nic nie przychodzi Ci na myśl, tak jak mnie jeszcze półtora roku temu, ten post jest zdecydowanie dla ciebie.

Kasza jaglana to nic innego jak łuskane proso, a mówi się o niej jak o królowej wszystkich kasz. Tutaj wcale nie ma się co dziwić skoro jest ona absolutnym, żywieniowym dobrodziejstwem. Przede wszystkim nie uczula, dzięki czemu wszystkie osoby borykające się z problemem alergii pokarmowej mogą sięgać po nią każdego dnia zarówno w wersji na słono jak i na słodko. Nie zawiera, popularnego ostatnimi czasy w świecie zdrowego odżywiania i fitnessu, glutenu, na który coraz więcej ludzi wykazuje alergię. Wspomaga trawienie oraz wyrównuje nadmiar kwasu, co w dzisiejszych czasach jest dość ważnym aspektem, zważywszy na to, że większość z nas ma silnie zakwaszony organizm, z powodu używek, alkoholu lub zwyczajnie spożywania produktów o właściwościach zakwaszających w dużych ilościach. Ma bardzo mało skrobi za to dostarcza dużą ilość białka, które jest bardzo łatwo przyswajane. Znajdziemy w niej również witaminy z grupy B: B1 (tiamina), B2 (ryboflawina), B6 (pirydoksyna) oraz żelazo czy miedź, krzem, witaminę E i lecytynę.

Na co pomaga kasza jaglana? - właściwości

Kasza jaglana ze względu na swoją lekkostrawność stosowana jest w dietach u osób mających problemy z chorobami układu pokarmowego. Neutralizuje nadmiar kwasów żołądkowych,  dzięki czemu skutecznie zwalcza zgagę. Zaraz po spożyciu potrafi przynieść ulgę. Na błony śluzowe działa wysuszająco, dlatego jest wskazana,  kiedy borykamy się z infekcją lub z mokrym kaszlem i katarem. Ponadto zawiera bardzo dużą ilość aminokwasów, wartości odżywczych oraz zaopatruje nasz organizm w potrzebne białko. Spożywanie kaszy jaglanej zaleca się osobom, które walczą z chorobami żołądka, trzustki, jelit i nerek.
Dzięki zawartości krzemu, o którym wspomniałam wcześniej, zbawiennie wpływa na skórę, włosy i paznokcie oraz zapobiega odwapnieniu kości. Wyczytałam nawet, że jest ona wskazana dla osób pracujących intelektualnie, ze względu na duża zawartość witaminy E i lecytyny wspomagających pamięć i koncentrację.

Jak dobrze przygotować kaszę jaglaną? 

 Dużo razy już słyszałam o tym, że wielu z was odłożyło kaszę jaglaną na daleki plan, ze względu na posmak goryczki. Przyznam się osobiście, że na samym początku, kiedy miałam maławe pojęcie o tym temacie, również odczuwałam dyskomfort z trgo powodu. Do tego nie odpowiadała mi konsystencja, bo albo była za sucha, albo była jedną wielką papką. Jednak metoda prób i błędów oraz wiele przeczytanych informacji na Instagramie, pomogło mi w przygotowaniu idealnej kaszy jaglanej. Oto kilka kroków, które ja stosuję:

  1. Odmierzoną ilość kaszy płukam dokładnie w zimnej wodzie od 2-3 minuty. Kiedy jednak potrzebuje ją ugotować w szybszym tempie, przed tym krokiem zostawiam ją na noc namoczoną w zimnej wodzie, a następnie płukam dosłownie chwileczkę, by pozbyć się niechcianej goryczki. 
  2. Zagotowuję wodę i wrzucam wypłukaną i/lub wymoczoną kaszę z szczyptą soli i łyżeczką oleju kokosowego na wrzątek w proporcjach 2:1 (dwie szklanki wody na szklankę kaszy).
  3. Gotuję kaszę do momentu aż wsiąknie wodę. Między czasie powinno się ją pare razy przemieszać, by się nie przypaliła lub nie przywarła do dna garnka. 
  4. Ugotowaną kaszę ściągam z ognia. Jeśli wcześniej ją wymoczyłam, jest ona zazwyczaj gotowa. Jednak jeśli była poprzednio tylko wypłukana, zostawiam ją jeszcze na moment pod przykryciem by "doszła do siebie". 

Gdzie kupować kaszę jaglaną? 

Z tym chyba na ten moment nie będzie żadnego problemu, co mnie niezmiernie cieszy! Jeszcze niedawno przyjeżdżając do Polski, musiałam nieźle sie naszukać jaglanej, bo u mnie w ogóle nie potrafiłąm jej dostać. Dziś i w Polsce, i w Niemczech można ją dostać niemal wszędzie, w każdym supermarkecie. Kasza ta staje się coraz bardziej znana i lubiana wśród ludzi, nie tylko dbających o linię. 

Z czym i jak podawać kaszę jaglaną? 

Odpowiedź jest bardzo prosta, wręcz oczywista - ze wszystkim! Będzie idealnie komponowała się na słodko, jak i na słono. Idealny zamiennik dla monotonych ziemniaków do mięs czy chociażby zamiennik makaronów, innych kasz. Równie dobrze sprawdza się uzupełniacz do sałatek, dodaje jej cennych wartości odżywczych, zmienia teksturę i pomaga w nasyceniu nas samych. Można piec z niej zapiekanki, może być świetnym dodatkiem do zup. Jeśli chodzi o jaglane słodkości - tutaj mamy obszerne pole do manewru! Ciasta, puddingi, jaglanki, placki i naleśniki, można z niej zrobić dosłownie wszystko co nam się zamarzy. 


Czytaj dalej »

1 października 2016

Szarlotka



 W ostatnim poście jesienny sezon na: owoce, pierwsze co mogliście przeczytać to informacje o królujących w tym czasie jabłkach. Dlatego nie mogło sie obyć bez przepisu, w którym grają pierwsze skrzypce. No, a co to za jesienny niedzielny poranek bez kawy przy rodzinnym stole i ciasta? dokłądnie, żaden. Dlatego przybywam z przepisem na szarlotkę! 




Składniki na okrągłą blachę o średnicy 20cm:

  • 2 szklanki mąki (u mnie jedna szklanka mąki jaglanej oraz jedna szklanka mąki gryczanej)
  • 1/2 szklanki ksylitolu 
  • 3 żółtka 
  • 300g masła klarowanego
  • 1kg jabłek 
  • cynamon


sposób przygotowania:
Zagniatamy mąkę, ksylitol, 200g masła i żółtka razem, po czym wyrabiamy dokładnie do uzyskania jednolitej masy. Z masy formujemy kulę, zawijamy ją w folię spożywczą, wkładamy na 30 minut do lodówki. Po tym czasie wyjmujemy z lodówki, dzielimy kulę na trzy części i jedną odstawiamy na bok. Resztę ciasta rozwałkowujemy na formie oraz nakuwamy widelcem. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170°C na ok. 20 minut. Wyjmujemy z pieca i studzimy.
Między czasie abłka obieramy ze skórki, usuwamy gniazda nasienne, kroimy w grubą kostkę. Wkładamy do garnka najlepiej z grubym dnem z pozostałą częścią masła, dusimy pod przykryciem aż jabłka będą miękkie, a następnie studzimy. 



Na upieczony spod wykładamy uduszone jabłka. 1/3 ciasta, którą pozostawiliśmy na koniec trzemy na tarce o grubych oczkach na wierzch ciasta jako kruszonkę i wstawiamy do pieca nagrzanego do 170°C na 10 – 15 minut.
























Mam nadzieję, że ta zdrowa wersja tradycyjnej szarlotki na kruchym cieście znajdzie się na liście waszych ulubionych ciast. Świetnie pasuje do czarnej, mocnej kawy o poranku i nadaje się równie dobrze do przywitania niedzielnych gości. Pochwalcie się jak smakowała, jeśli ją zrobicie! 
Czytaj dalej »

17 września 2016

Jesienny sezon na: owoce



Koniec lata to nie koniec świeżych warzyw i owoców, a na pewno nie powód, żeby zastępować je suplementami witamin. Przyszedł czas na dużo słodszą wersję cyklu "Jesienny sezon na". Wierzcie mi, że tak bardzo jak kocham warzywa i cieszyłam się z tego, że zaczynam właśnie od nich, tak dzisiaj cieszę się jeszcze bardziej, że mowa będzie o naturalnym słodyczu. 


To co można wyczarować z jesiennych owoców to kompletna bajka. Nparawdę, tutaj zaczyna się magia i prawdziwy zapach w kuchni. Nie wiem jak Wy kochani, ale ja jestem miłośniczką tych wszystkich słoiczków z naklejkami "dżem xx data yy" i ozdobną, kracianą chusteczką na wieczku. Coś pięknego! 

Król jesieni jest tylko jeden! 

Chyba wiele tutaj nie muszę mówić - jabłko, symbol jesieni sam w sobie. Jabłka dostarczają sporo błonnika, a dokładniej pektyn. Hamują one wchłanianie cholesterolu LDL z jelita, co prowadzi do zwiększenia produkcji "dobrego" cholesterolu HDL w wątrobie, a w konsekwencji do obniżenia stężenia "złego" cholesterolu we krwi. Dodatkowo zawarte w jabłkach przeciwutlenicze flawonoidy skutecznie zapobiegają tworzeniu się zakrzepów w naczyniach krwionośnych. Jabłka to także prawdziwa skarbnica przeciwutleniaczy, a wiadomo, że antyoksydanty przedłużają życie niemal każdej komórki ludzkiego organizmu i w efekcie całego ciała.

No, a księżniczką będzie gruszka. 


Gruszki, jako jedne z nielicznych owoców, zawierają jod - minerał pozytywnie wpływający na funkcjonowanie tarczycy. Ponadto na tle innych owoców wyróżniają się zawartością boru - pierwiastka wspomagającego pracę szarych komórek oraz poprawiającego możliwości koncentracji. Gruszki są polecane osobom, które zmagają się z zaparciami lub biegunką. W tym pierwszym przypadku należy sięgnąć po miękkie i dojrzałe gruszki, ponieważ pobudzają trawienie. Z kolei osoby, które mają problemy z biegunką, powinny spróbować odmian cierpkich i mało soczystych, zawierających dużo przeciwbiegunkowych garbników.

Fioletowe i małe, a żółciutkie w środku 

Są źródłem witamin C, A, E, B6 i K. Zawierają wapń, potas, żelazo, fosfor, magnez, polifenole i błonnik. Ze względu na bogactwo składników odżywczych śliwek nie powinno zabraknąć w zdrowej diecie. Dzięki zawartości błonnika i antyoksydantów śliwki chronią przed rakiem jelita grubego. Wystarczy jeść 3-4 owoce dziennie. Śliwki działają także przeciwmiażdżycowo – hamują wchłanianie się cholesterolu. Także jedzenie suszonych śliwek jest dla nas korzystne. Chociaż zawierają aż 360 kalorii w 100 gramach, pod wieloma względami są cenniejsze niż świeże owoce. Zawierają pięć razy więcej witaminy A i siedem razy więcej błonnika. Są też bogatym źródłem fosforu i żelaza. Mają działanie przeczyszczające, regulują pracę układu pokarmowego.

Żurawina

Owoce żurawiny bardzo długo zachowują swoje właściwości, ponieważ zawierają naturalny konserwant zwany kwasem benzoesowym. Zapobiega rozwojowi bakterii i drożdży. Zawiera aż 87% wody, dużą ilość błonnika, a także takie witaminy, jak C, E, K oraz witamin: B6 i kwasu pantotenowego. Owoce żurawiny są bogatym źródłem minerałów, w tym między innymi potasu, manganu, miedzi i jodu. Zawierają duże ilości przeciwutleniaczy i flawonoidów. Pomagają zapobiegać krwawieniom, żylakom i wybroczynom, obniżają poziom cholesterolu, a także ciśnienie krwi. Mają działanie moczopędne i oczyszczają drogi moczowe. Działają przeciwgrzybiczo, przeciwwirusowo i przeciwalergicznie. Obejmują wiele związków o różnorodnym działaniu. Żurawina jest również bogatym źródłem błonnika, może zatem być pomocna osobom cierpiącym na zaparcia.

To nie było jabłko, a pigwa! 

Miąższ pigwy zawiera spore ilości pektyn. Na szczególną uwagę zasługują również obecne w owocach pigwy polifenole. Zawartość polifenoli w wybranych odmianach pigwy może być nawet o połowę wyższa niż w niektórych odmianach polskich jabłek (najwięcej koncentruje się ich w skórce, dlatego warto wykorzystywać w kuchni całe owoce). Inne ważne składniki to mikroelementy – owoc pigwy zawiera aż 17 związków tego typu, najważniejsze to: żelazo, potas, miedź. Niestety, owoce cydonii są ubogie w witaminy z grupy B, kwas askorbinowy (witamina C) i karotenoidy. Jednak, dla odmiany są źródłem niemal wszystkich aminokwasów, ze szczególnym uwzględnieniem kwasu asparginowego, cysteiny, glicyny czy alaniny.


Czytaj dalej »

Jesienny sezon na: warzywa


Napewno każdy z nas doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że importowane warzywa i owoce nigdy nie smakują jak te, które kupujemy na bieżąco na targach ze świeżynkami. Jednak nie wszyscy orientują się kiedy dokładnie, jakie warzywo i jaki owoc ma swój czas panowania. 
Jednak nie martwcie się kochani, na ratunek przychodzimy my i z początkiem każdego kwartału, czyli co trzy miesiące, wraz ze ze zmianą pory roku, będzie pojawiał się post z listą właśnie sezonowych pyszności, z których można przyrządzić wiele przeróżnych, smacznych potraw. Zapraszam! 

Skoro wrzesień to i jesień, a co za tym idzie? Prawdziwy raj warzywno-owocowy! Dla smakoszy i łakomczuchów to prawdziwa gratka, wierzcie mi na słowo. Dookoła roi się od kolorów, złocistych barw, a wybór na targach mamy wręcz przeogromny. Po które warzywa szczególnie warto sięgać jesienią i dlaczego?


Warzywa z grupy dyniowatych, kuzynki naszej kochanej dyni 

Nie wiem jak Wam, ale pierwsze co nasuwa mi się na myśli jeśli chodzi o warzywka o tej porze roku, to zdecydowanie okrągła, pomarańczowa dynia! Nie bez powodu, bo jest ona zdecydowanie warzywem królującym. Oprócz tego na każdym straganie możemy znaleźć piękne zielone cukinie i patisony. Te wszystkie warzywa zaliczamy właśnie do rodziny dyniowatych.

W naszym polskim klimacie najlepiej rosnące dwa gatunku to dynia olbrzymia i zwyczajna, a więc będą one naszymi polskimi, lokalnymi dyniami.


  • dlaczego warto włączyć dynię do swojego jadłospisu? 

Dynia jest niezwykle bogata w witaminy B i C, zawiera także wiele nienasyconych kwasów tłuszczowych. Ponadto można przyrządzić ją na wiele sposobów. Zupa krem,  a na deser ciasto z dyni - słodki i słony. Pestki dyni znane nam doskonale jako dodatek do chleba smakują również wyśmienicie do ciast i ciasteczek. Z cukinii można przyrządzić pyszne placuszki oraz leczo. Podobnie jak dynia, ich miąższ nadaje się także do wypieków ciast.

Co łączy bakłażana z czerwonym duetem, papryką i pomidorem

Świecące w jesiennym słońcu fioletowe bakłażany w tym temacie również się znajdą, a to dlatego, że należą do tej samej szczęśliwej rodzinki co pomidory i papryka - rodzina psiankowatych. Jest niezwykle cenionym warzywem,  pojawiającym się w sprzedaży właśnie jesienią. Bakłażan jest z wyglądu trochę zbliżony do cukinii – ma zbliżony kształt i wielkość, różni się jednak jego charakterystyczną barwą oraz grubością. Ma także podobne do cukinii zastosowanie w kuchni – doskonale nadaje się do podsmażania, duszenia oraz pieczenia. Można go także przyrządzić w postaci… pasty, która będzie oryginalnym dodatkiem do kanapek, o której wegetarianie nie raz już słyszeli.


  • dlaczego warto dodać go do swojej codziennej diety?

Bogactwo witaminy A, B oraz C, zawiera także dużo potasu, wapnia i żelaza. Polecany jest przede wszystkim osobom z chorobami serca i z podwyższonym cholesterolem. Bakłażan jest bardzo wrażliwy na niskie temperatury, dlatego zbiera się go już wczesną jesienią, kiedy jest jeszcze dość ciepło za oknem.


Kapusta, czy aby na pewno była pusta?

Warzywa kapustne, w przeciwieństwie do bakłażana, dość dobrze radzą sobie w niskich temperaturach,  dlatego też są dłużej dostępne. Poza popularną kapustą warto zastanowić się nad wzbogaceniem jesiennej diety w brukselkę. Wiele z nas odtrąca brukselkę już na starcie ze względu na jej charakterystyczny smak oraz zapach. Warto jednak wiedzieć, że brukselka zawiera dużo witaminy B oraz mikroelementów, takich jak wapń, magnez, potas i fosfor. Doskonale nadaje się jako dodatek do zapiekanek warzywnych i sezonowych zup. Ze względu na niską zawartość kalorii, brukselka jest fajną sprawą w okresie redukcji.













Najbardziej nam znane, warzywa korzeniowe

Pierwsze przymrozki to sygnał, że powinniśmy zbierać późne warzywa korzeniowe, do których należą np. pietruszka, marchew i burak. Biorąc pod uwagę ich wytrzymałość przy niższych temperaturach, to i w lepszych warunkach, w naszych piwnicach, przetrwają nawet całą zimę. Dzięki temu możemy się nimi cieszyć nawet długo po zakończeniu ich sezonu.  Sprawdzą się jako dodatki do dań głównych albo same staną się najważniejszymi bohaterami pysznych potraw.



Sami widzicie, wybór jest naprawdę szeroki! Wystarczy ruszyć głową i wymyśleć kilka potraw właśnie z użyciem tych warzyw, a wierzcie mi na słowo, nie przejdzie wam więcej przez myśl, by bawić się w szukanie egzotyków, bo to co miejscowe - najsmaczniejsze i najzdrowsze. 

Czytaj dalej »

3 września 2016

Zupa truskawkowa z bananowo-orzechowymi kluseczkami



Hej ho i czołem! Wracam na odpowiednie tory, wkręciłam się w wir obowiązków i stalego braku czasu, więc organizacja na mega wysokim poziomie! Posty zaczną się pojawiać, dieta będzie dopięta na ostatni guziczek, a treningi będą takie, jakich nigdy nie było.

Dziś przychodzę do Was z przepisem na truskawkową zupę z bananowo-orzechowymi kluseczkami. Mega sycące i orzeźwiające śniadanie, które nadaję się także jako posiłek poteningowy :)

na jedną porcję:

  • 75g twarogu półtłustego 
  • 10g masła orzechowego
  • 1/2 małego banana
  • 30g mąki (w moim przypadku była to mąka migdałowa)
  • 10g odżywki białkowej (opcjonalnie)
  • 1 jajko
  • 100g truskawek 
  • 150ml mleka roślinnego lub krowiego (u mnie migdałowe by podbić smak)
  • migdały i siemie lniane do posypania
Banana obrać, pokroić na mniejsze kawałki i wrzucić do blendera. Twaróg, masło orzechowe, mąkę i odżywkę białkową dodać do banana, wszystko zmiksować na gładką masę. Do rondelka nalać wody, mniej więcej 3/4 i poczekać aż woda się zagotuje. Między czasie truskawki umyć, obrać z szypułek, po czym rozgnieść na papkę. Tutaj istotna sprawa, najlepiej by nie było to gładką masą, bo zupa nie będzie miała tak fajnej tekstury, Dodać do naszej papki mleko i dokładnie wymieszać, po czym odstawić na bok. Ewentualnie dosłodzić. Kiedy nasza woda zacznie się gotować, małą łyżeczką nagładamy masę bananowo-orzechową na wodę. Gotujemy do momentu wypłynięcia wszystkich kluseczek na wierzch. Gotowe kluski przekładamy do naszej "zupy truskawkowej". Posypujemy płatkami migdałowymi oraz siemieniem lnianym. 




















Jeśli przepis Wam się spodobał, dajcie znać! Mam nadzieję, że nie będziecie się długo gniewać na nas za naszą nieobecność, wierzcie nam na słowo, odbijemy to jakoś <3!
Do następnego, Dysiak

Czytaj dalej »