30 czerwca 2016

Czekolada: jeść czy nie jeść? - Oto jest pytanie!



W ostatnim poście mojego autorstwa opisałam swoje odczucia na temat czekoladowego wyrobu marki Wawel - czekolady BEZ dodatku cukru. W tym również poruszę tę kwestię, jednak nie w formie moich odczuć osobistych, a raczej tych naukowych. Przejdę przez przeprowadzone badania i odpowiem na często zadawane pytanie przez większość pytanie: Jeść czy nie jeść czekoladę?


Czekolada jest wyrobem cukierniczym produkowanym z miazgi kakaowej (zmielonych ziaren
kakaowca), tłuszczu kakaowego oraz cukru, a także różnego typu dodatków, takich jak mleko, czy też dodatki smakowe (np. bakalie, owoce, kawa, alkohol) i aromatyczne.Wytwarzana najczęściej w postaci tabliczek. W niektórych krajach, głównie w Meksyku, powszechniejsza jest czekolada w postaci napoju na wodzie, mleku lub innym płynie.

Wyróżniamy 4 główne rodzaje czekolad:


  • Deserowa
  • Biała - bez zawartości sproszkowanego kakao (miazgi kakaowej). W najlepszych czekoladach tego rodzaju jest tylko do 33% masła kakaowego. Temperatura wytwarzania 27,9-30,5°C. Przez wielu uważana za "NIEczekoladę" , ze względu na niską zawartość masła kakaowego.
  • Mleczna - w jej skład wchodzi oprócz miazgi kakaowej, masła kakaowego i cukru, mleko lub proszek mleczny i wanilia, a zawartość kakao nie przekracza 50%. Temperatura wytwarzania wynosi 28,9-30,5°C.
  • Gorzka - składająca się z masła kakaowego, proszku kakaowego i cukru, czasem z niewielką domieszką wanilii. Zawiera przynajmniej 70% produktów z miazgi kakaowej i powinna być przygotowywana w temperaturze 31,1-32,7°C. Zawiera 2-5 razy więcej teobrominy niż mleczna


Pomimo ogromnej popularności tego słodkiego przysmaku, a przede wszystkim dużego wyboru, wiele osób nadal nie zna podstawowych informacji na jego temat oraz właściwości jakie niesie za sobą spożywanie go. W dalszej części przedstawię kilka cennych faktów o czekoladzie, po przeczytaniu których z pewnością będziesz sięgać po nią ze świadomością czynu. 

Gorzka czekolada dobra dla serca 

Z wyników badań, które opublikowane zostały w piśmie "Circulation Heart Failure", wynika, że spożywanie gorzkiej czekolady w umiarkowanych ilościach zmniejsza ryzyko niewydolności serca nawet o jedną trzecią.
Do takich wniosków doszli naukowcy z Uniwersytetu Harvarda w Bostonie, którzy przeprowadzali badania w Szwecji przez dokładnie dziewięć lat na kobietach w średnim wieku. Okazało się, że panie, które zjadały jedną do dwóch porcji (porcja w tym przypadku to od 19 do 30 gram) czekolady w tygodniu, miały o 32 proc. niższe ryzyko hospitalizacji i zgonu z powodu niewydolności serca, w porównaniu z tymi, które nie spożywały jej wcale.


Co natomiast może nas w tych wynikach poważnie zaskoczyć? To, że największe miłośniczki czekolady, jedzące ją w dużych ilościach codziennie, nie poprawiły swoich wyników oraz nie uzyskały w żadnym stopniu lepszych korzyści, w porównaniu do pań wspomnianych wcześniej.

Przypuszczalnie brak lepszego działania dużych ilości czekolady może wynikać z tego, że dostarcza ona dużo kalorii w związku z zawartością cukru i tłuszczu, a sięgając po nią częściej, zastępujemy wartościowe posiłki, co jak wiemy, prowadzi do przybycia masy ciała. Nadwaga i otyłość zwiększają z kolei ryzyko nadciśnienia, choroby niedokrwiennej serca i zawału, czyli czynników ryzyka niewydolności mięśnia sercowego. W niewydolności serce nie jest w stanie przepompowywać wystarczającej ilości krwi, pokrywającej zapotrzebowanie organizmu, co daje nam odwrotny skutek.

Co tak naprawdę sprawia, że czekolada posiada swoje dobroczynne właściwości? 

Zawarte w czekoladzie kakao, które powinno być głównym jej składnikiem, jest odpowiedzią na nasze pytanie. Zawiera ono flawonoidy roślinne, które mają działanie przeciwutleniające oraz obniżają ciśnienie krwi, dzięki czemu mogą obniżać ryzyko chorób układu krążenia. Dlatego też, czekolady o znikomym procencie kakao w swoim składzie, mogą nie dawać podobnych korzyści zdrowotnych. Flawonoidy są obecne również w warzywach i owocach, które nie zawierają tłuszczów nasyconych i są mniej kaloryczne od czekolady.

"Osoby, które mają pokusę, by używać tych wyników jako uzasadnienia dla objadania się czekoladą nie interpretują ich prawidłowo" - dr. Linda Van Horn z Uniwersytetu Northwestern w Chicago. 


Jaki zatem powinien nasunąć się nam wniosek? 

Czekolada ma przyjemny i łagodny smak, który stanowi idealny dodatek do rozmaitych potraw i deserów. Często stanowi źródło "antydepresanta" i "pomocnej dłoni" w walce z smutkami. Dlatego normalnym odruchem jest, że wiele ludzi sięga po nią częściej niż powinna.
Jeśli mamy ochotę, proszę, możemy śmiało od czasu do czasu rozkoszować się tą przyjemnością. Jednak czy nie zdrowiej by było przygotować własną czekoladę, bądź używać kakao (miazgi kakaowej) w swojej kuchni częściej niż do tych czas? Wybierając taką opcje pozbywamy się zbędnego tłuszczu trans/palmowego, który nie wpływa korzystnie na nasz organizm oraz ograniczamy spożycie, swoją drogą i tak już wysokie w naszej codziennej diecie, białego cukru.


Dysia.
Czytaj dalej »

20 czerwca 2016

Niczym z piekarni..drożdżówka :)


Zdrowe, chrupiące, pachnące.. niczym z piekarni drożdżówki z serem skradły moje serce!

Do zrobienia ich zainspirowała mnie Ewelina, która jak zdążyłam się przekonać, ma wielki talent kulinarny. Wchodząc na jej INSTAGRAMA znajdziecie wiele ciekawych przepisów na zdrowe potrawy, przekąski oraz słodkości! Na allegro możecie kupić jej KSIĄŻKĘ z fit przepisami. Książka zawiera 80 prostych i smacznych przepisów z podaną wartością odżywczą! Jeżeli jesteście FitFreakami, którzy zwracają uwagę na to co jedzą to ta książka jest dla was! :) A teraz przejdźmy do przepisu, oczywiście lekko zmodyfikowanego przeze mnie!
Przepis:
  • 300g mąki orkiszowej pełnoziarnistej 
  • saszetka suchych drożdży
  • jajko
  • pół szklanki mleka sojowego
  • 2 łyżki oleju kokosowego
  • parę kropel stewii (według uznania)
na nadzienie:
  • 150g twarogu półtłustego
  • żółtko
  • stewia (również według uznania)
  • rodzynki
  • syrop klonowy

W misce mieszamy mąkę wraz z suchymi drożdżami. W rondelku podgrzewami mleko ze stewią i wlewamy do miski z mąką. Dodajemy jajko, olej kokosowy i ugniatamy na jednolite ciasto. Gotową masę odstawiamy na 30 minut do wyrośnięcia w ciepłe miejsce. Po tym czasie ciasto dzielimy na 8 kawałków, formujemy bułeczki z małym wgłębieniem na środku i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Tak przygotowane bułeczki zostawiamy jeszcze na 15 minut. Twaróg mieszamy z żółtkiem i stewią. Napełniamy masą bułeczki i na każdej układamy rodzynki. Piekarnik nastawiamy na 170* i pieczemy ok. 20-25 minut. Po wyjęciu drożdżówek, możemy polać je syropem klonowym :) Smacznego!



/Andzia

Czytaj dalej »

10 czerwca 2016

WAWELOWSKA czekolada BEZ cukru - recenzja


Pewnie nie jeden z Was ma w swojej okolicy Super Markety, bądź zwyczajne spożywczaki, w których znalazło się miejsce na regał ze zdrową żywnością. Kilka produktów z gatunku "bezcukrowych" słodkości znalazłoby się tam bez problemu, prawda? Na przykład taka sobie czekolada BEZ cukru, co wy na to? Z pewnością osoby na diecie, z głodem czekoladowym, bez najmniejszego wachania się wzięły ją do ręki nie czytając składu, zapłaciły i wyszły ze sklepu. Mam rację?

Ja moją dostałam, a właściwie moje, bo dostałam dwie, w prezencie od Andzika i tak sobie pomyślałam, że fajnie by było, gdybym podzieliła się z Wami moimi odczuciami, pierwszym wrażeniem i ogólnym zdaniem na temat czekolady z WAWEL (a nie jak w miniaturce Wedel) BEZ dodatku cukru. Ile tak naprawdę ma ze zdrowego produktu, tego dowiecie się właśnie w tym poście :)!

WAWEL czekolada gorzka BEZ cukru 

 słowa producenta:
"Sięgnij po słodycze bez dodatku cukru i bez wyrzutów sumienia ciesz się ulubionym smakiem. Odkryj idealne proporcje doskonałych składników poddane starannemu procesowi produkcji. Delektuj się naszą czekoladą zawsze wtedy, kiedy masz ochotę na chwilę słodkiego relaksu."
Powiem Wam, że mają tutaj dobry chwyt, bo pisze wyraźnie, że bez dodatku cukru, więc pierwszy lepszy człowiek na diecie, tym bardziej na początku sięgnąłby po taki produkt, by zaspokoić swoją zachciankę. Jeśli już stoi "bez wyrzutów sumienia (...)", to kto by się tam przejmował, prawda? O procesie produkcji niewiele nam wiadomo, więc albo zawierzamy producentom na słowo, albo odkładamy czekoladkę na miejsce.
"Chwila słodkiego relaksu" trwa, a my nawet nie zastanawiamy się co wpada do naszego organizmu i właśnie to jest ten czas, by się temu przyjrzeć z bliska!





Skład: miazga kakaowa, substancja słodząca: maltitol E965, tłuszcz kakaowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory: lecytyna sojowa i E476, aromat.

E965 - maltitol -  syntetyczna substancja słodząca otrzymywana ze skrobi. Pełni również funkcję stabilizatora, środka wiążącego i wypełniającego. Dodawany do bardzo wielu produktów, głównie do deserów, lodów, gum do żucia, dżemów, wyrobów cukierniczych. Również w produktach dietetycznych i dla diabetyków. Bezpieczna dzienna dawka dla osoby dorosłej to 30g. Uznawany za bezpieczny, zbyt duże spożycie może powodować wzdęcia i biegunki.


E322 - lecytyna sojowa - emulgator, stosowany na szeroką skalę w przemyśle spożywczym. Jest uznawana za nieszkodliwą a dzienne spożycie nie jest ograniczone normą. Jednak z informacji uzyskanych przeze mnie, praktycznie wszystkie obecne uprawy soi na świecie są genetycznie modyfikowane a lecytyna sojowa jest właśnie z tejże soi produkowana. Jak wiadomo kontrowersje wokół GMO są bardzo duże i nie ma 100% pewności że żywność modyfikowana jest bezpieczna dla ludzi. Ciekawostka: lecytyna sojowa jest mylnie traktowana jako wegetariańska - do jej produkcji używa się tłuszczu zwierzęcego.

E476 - polirycynioelanian poliglicerolu - półsyntetyczny emulgator i stabilizator otrzymywany przez połączenie poliglicerolu z olejem rycynowym. Występuje głównie w czekoladzie i wyrobach kakaowych, sosach sałatkowych i kremach do smarowania pieczywa.Uznawany za bezpieczny jednak testy na zwierzętach wykazały szkodliwy wpływ na wątrobę i nerki. Mimo że u ludzi nie stwierdzono szkodliwego wpływu odradzam częste spożywanie.

Jak sami widzicie, cukru tutaj może i nie ma, ale za to słodziki są, słodziki,które zresztą spożywane w dużych iościach mogą powodować przeczyszczenia. Z posta Andzi, o czytaniu etykiet (klik), dowiedzieliście się również, że spożywanie E476 w dużej ilości, a na to nie mamy wielkiego wpływu, nie jest czymś dobrym i pewnie żadne z nas nie uważałoby tego za wskazane.
Jednak tutaj plus, bo 70% kakao jest, a to już coś!



Tabela z wartościami odżywczymi dość pozytywnie mnie zaskoczyła, mimo, że w składzie mamy "fantastyczną trójkę E". 12g błonnika na 100g - to całkiem dobry wynik. 


Za co również mogłabym pochwalić tutaj firmę Wawel to design całego opakowania. Jestem wzrokowcem i zwracam uwagę na to, jak wyglądają produkty z zewnątrz. Mimo, że nie ocenia się książki po okładce, to wierzcie mi, jem oczami i ta pierwsza warstwa też jest dla mnie ważna :)


WAWEL czekolada mleczna BEZ dodatku cukru

 słowa producenta:
Sięgnij po słodycze bez dodatku cukru i bez wyrzutów sumienia ciesz się ulubionym smakiem. Odkryj idealne proporcje doskonałych składników poddane starannemu procesowi produkcji. Delektuj się naszą czekoladą zawsze wtedy, kiedy masz ochotę na chwilę słodkiego relaksu.
Szczerze to trochę mi przykro, że nie wysilili się na jakikolwiek inny tekst promujący drugą czekoladę. W końcu w tej linii powstały tylko dwie, są zdecydowanie różne i można by było fajnie się pobawić w opisywanie ich z osobna. Niemniej jednak to producenci wiedzą najlepiej jak zareklamować swój produkt, a ja nie jestem ekspertem w dziedzinie reklamy.

Jak wygląda skład w przypadku mlecznej czekolady? Czy jest on równie obiecujący, co tej gorzkiej?



Składsubstancja słodząca: maltitol E965, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, miazga kakaowa, serwatka w proszku (zmleka), emulgatory: lecytyny (z soi) i E476, aromat

Tutaj kolejne moje rozczarowanie. W przypadku gorzkiej skład był bardzo jasny i czytelny, bez zbędnych tłumaczeń na różne języki. Nie męczył 'czytelnika' ilością literek, nie trzeba było też zbytnio się wysilać przy tym, by znaleźć to, co się w nim znaleźć chciało.
Oprócz wyżej wymienionych "E" mamy tutaj także mleko w proszku i znacznie mniejszą zawartość kakao.





Kaloryka obu produktów dużo się od siebie nie różni, co dość mocno mnie zszokowało. Jednak kiedy spojrzymy trochę bardziej w dół, zauważymy znaczną różnicę jeśli chodzi o np. błonnik pokarmowy, który zmniejszył się o AŻ 10g na 100g oraz białka mimo słowa "mleczna". Zwiększyła się za to ilość soli, która do niczego nie jest nam potrzebna. 


Estetyka tyłu opakowania również pozostawia wiele do życzenia, bo widząc poprzednie, oczekiwałam czegoś równie ładnego, przyciągającego uwagę. Tutaj dałabym minusika, ale to tylko takiego drobnego, bo jestem wzrokowcem i po prostu się czepiam. 


Przejdę może już do rzeczy i powiem krótko o wrażeniach jakie niesie za sobą kosztowanie obu produktów. Tutaj miałam tak naprawdę problem, bo testowałam je w gronie innych czekolad, które w składzie miały cukier, by sprawdzić czym tak naprawdę się różnią i czy w ogóle się różnią smakowo, jeśli cukru nie zawierają. 






Osobiście jedząc obie czekolady, po dłuuuuuugim, naprawdę mega długim odpoczynku od takich łakoci, stwierdzam iż spełniły moje oczekiwania względem smaku. Niczym specjalnie od tradycyjnej czekolady z cukrem w składzie się nie różniły. To co jednak zadziałało na gigantyczny plus dla Wawela to fakt, że zapach był kosmiczny i dobrze wyczuwalny zaraz po otwarciu opakowania, które swoją drogą z przodu prezentuje się genialnie - minimalizm i klasyka, to co lubię. 

   

   




Jeśli mielibyście teraz kupić jakąkolwiek czekoladę, jaka by to była? Tradycyjna czy może jednak ta BEZ cukru do was bardziej przemawia?
Mam nadzieję, że post Wam się spodobał i taka forma, z duża ilością zdjęć, czasami nawet moje twarzy haha, przypadła wam do gustu. Dajcie znać w komentarzach, jestem mega ciekawa! 


Dysia.







Czytaj dalej »

6 czerwca 2016

Frittata z twarogiem



Dzisiaj podzielę się z wami przepisem na frittatę z twarogiem i otrębami przez co nadaje się świetnie jako posiłek potreningowy! Bazowy przepis składa się z jajek, twarogu i otrębów! Co do warzyw i przypraw, macie wolną rękę! Należy jednak pamiętać, że to wciąż frittata z warzywami a nie na odwrót, więc nie przesadzajcie z ich ilością hehe :) Możecie również zrobić własny sos czosnkowy na bazie jogurtu naturalnego, bądź ketchup ze świeżych pomidorów do którego zrobienia zbieram się powoli, więc i na blogu pojawi się osobny post z przepisem! :)


Przepis:
  • jajko
  • białko
  • pół cebuli
  • pół papryki
  • 1/3 cukinii
  • szparagi (ok. 5 sztuk)
  • 2 łyżki otrębów
  • 100g twarogu półtłustego
  • przyprawy

Szparagi obgotować w lekko osolonej wodzie na pół twardo. Warzywa pokroić i wymieszać z pozostałymi składnikami. Przyprawić wedle uznania, w moim przypadku sól himalajska, pieprz ziołowy, natka pietruszki. Masę przełożyć do formy sylikonowej. Piec 30 minut w piekarniku nagrzanym do 200*C z termoobiegiem. 


 Pamiętajcie, że ze składnikami możecie kombinować na wszelkie sposoby! Ja ostatnio zrobiłam również wersję z zapiekanymi pieczarkami, szpinakiem i groszkiem! Pyszne wyjdzie też z pomidorkami i mozzarellą! Tą frittatę możecie zrobić na milion różnych sposobów! :) To już od was zależy na co macie w danym momencie ochotę, albo co znajdziecie w lodówce! :) Smacznego !! ♥

/Andzia
Czytaj dalej »

1 czerwca 2016

Gonitwa za piękną sylwetką, pogoń za kratą na brzuchu



Ten post będzie inny niż wszystkie. Ten post nie będzie ani przepisem, ani recenzją, ani dobrą radą w stronę witamin. Ten post będzie czymś w rodzaju pomocy w odnalezieniu własnego celu, motywacji do realizowania go, ale nie w sposób tradycyjny "na pół gwizdka", bo został nam tylko miesiąc.

Fakt jest niestety, bądź i stety, tu już pytanie do Was samych, że zostało nam tylko 30 dni do rozpoczęcia wakacji. Każdy z nas w tym okresie chciałby czuć się ze sobą dobrze, mieć komfort i swobodę we własnym ciele. Jednak problem pojawia się, kiedy zauważamy, że tak naprawdę nasza sylwetka nam się w żadnym aspekcie nie podoba. No to dawaj Genia! Lecimy z głodówką, pójdzie szybko, efekty będą, a na wakacje pojadę chudziutka. Cud, miód i orzeszki.

Stop, stop, stop. STOP! Ani głodówka, ani detoks nie pomogą Ci w osiągnięciu tego, czego w tym momencie pragniesz. Chcesz wyglądać jak modelka z wybiegu Victoria's Secret? A może jak panie z Instagrama spędzające całe dnie na plaży w bikini z krągłymi pośladami i fajnym, zarysowanym brzuszkiem?
Wyobraź sobie, że każda, no może nie każda, ale 9/10 tych dziewczyn na taką formę jaką ty widzisz na tym jednym zdjęciu, pracowała całą jesień, zimę, wiosnę, kiedy Ty twierdziłaś, że masz jeszcze czas. Więc nie oczekuj, że ot tak od głodzenia się, a właściwie wyniszczania siebie w sposób psychiczny i fizyczny, przyczynisz się do tego, że będziesz wyglądać tak samo.

Musisz podejść do całej sprawy nie w sposób typu "na wyścigi", bo praca nad ciałem, sylwetką trwa. Jest to proces długotrwały, którego nie da się osiągnąć psytryknięciem palca, ani dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Z drugiej strony też dzisiejszy świat daje nam złudny pogląd na prowadzenie sprotowego trudby życia. Ciągłe jedzenie kurczaka z ryżem to przecież  kompletna nuda, a nikt nie chce przez 30 dni jeść tylko i wyłącznie tego, bleee.

Więc jaki jest złoty środek na to wszystko? Przedstawię Ci kilka drobnych wskazówek, które pomogą Ci zacząć, które wprowadzą nawyk, a ten pozwoli Ci wytrwać i przybliżyć Cię do twojego celu.


  1. Siądź wygodnie sama ze sobą. Przeprowadź długą, wyczerpującą rozmowę i zapisz z niej wnioski. Cele, za i przeciw. Wszystko to, co przyjdzie Ci na myśl. Postaw na zmiany! Nie bój się ich.
    (tutaj znajdziecie mój pierwszy post, właśnie o tym, jak zmotywować się do zmian, który naprawdę polecam w tym okresie przeczytać)

  2. Spraw abyś to Ty sama była dla siebie motywacją. Stań przed lustrem, spójrz na siebie i zaakceptuj każdy skrawek swojego ciała. Powiedz sobie, że jesteś piękną, silną i mądrą kobietą. A że siła jest kobietą, to ty jesteś właśnie siłą i możesz wiele. Nie szukaj już dłużej ideału w innych, bądź dla siebie właśnym wyznacznikiem piękna. Pokochaj siebie.
    (o tym bardziej wylewnie również pisałam już tutaj)

  3. Zamiast szukać pomocy w głodówkach, dietach drakońskich i detoksach, zdecyduj się na proste zmiany nawyków żywieniowych. Stawiaj sobie challenge! W jednym tygodniu odstawiaj fast foody, słodycze i gazowane napoje. W drugim zacznij szukać zamienników dla swoich ulubionych, niekoniecznie zdrowych dań i proponuj je rodzinie. Wkręćcie się w to razem, bo w kupie raźniej!

  4. Ten punkt tyczy się również 3. Pamiętaj, że jeśli chcesz wykupić dietę, uważaj na to, komu powierzasz siebie i swoje zdrowie. Dieta nie musi kosztować majątku, ale nie też nie może być ona tworzona przez 15 latkę, której udało się zgubić trochę tu i tam, a myśli, że jest prawdziwym specjalistą, choć nie ma bladego pojęcia o wielu rzeczach. Dobry dietetyk/trener na pewno zapyta Cię o twoje badania, przebyte choroby itp. To jest zdecydowanie podstawą.

  5. Stawiaj na ruch na świeżym powietrzu! Wyciągnij znajomych zamiast na piwo, czy pizzę to na rolki lub basen, Pograjcie w piłkę, bawcie się jak prawdziwe dzieciaki. Aktywność fizyczna się zwiększy, będziecie tryskać energią, a sylwetka zacznie się poprawiać.

  6. Zamiast godzinnych sesji cardio po 3 razy dziennie, postaw na małe ciężarki i ćwicz siłowo! Kobiecoś jest trendy, była i będzie. A fajny poślad nie spada z nieba, trzeba go mocno dobić i dać mięśniowi impuls w postaci dodatkowych kg, że ma zacząć pracować, a nie oklapywać i latać na wietrze.

  7. Nie oczekuj od siebie zbyt wiele. Nie wymagaj ponad stan. Rób to wszystko, co da ci możliwość bycia o krok dalej niż byłaś wczoraj i o trzy kroki w przód niż Ci, którzy nadal siedzą i nie robią nic, bo został tylko miesiąc, a i tak nie zdążą. Każda zmiana w tym kierunku, nie ważne kiedy, da ci wiele! Wystarczy docenić to wszystko, zacząć działać. 

Jeszcze mało Wam motywacji? Może Greg Plitt będzie dla Was tak samo dobry motywatorem,jak dla mnie. Posłuchajcie streszczenia moich wszystkich myśli kierowanych do Was, do mnie każdego dnia.


 
Jak ja radzę sobie z przygotowaniem w tym czasie? Tutaj udostępniam Wam kilka zdjęć tego, jak wykorzystuje swój zdecydowanie najbardziej trafny prezent w życiu. Polecam każdemu sportowemu zapaleńcowi. 

  











Nie ma już wymówek, nie masz już na to czasu! Zaryzykuj, możesz jedynie wygrać - prędzej czy później. Wybór należy do Ciebie. Trzymam kciuki i liczę na to, że wybierzesz mądrze, że zawalczysz o lepszą wersję siebie każdego następnego dnia. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANE DZIECIACZKI! 
#30dnidowakacji

Dysia.
Czytaj dalej »