24 kwietnia 2016

Dlaczego warto czytać etykiety?


Obecnie na półkach sklepowych możemy znaleźć tysiące produktów spożywczych. Asortyment np. płatków śniadaniowych czy makaronów jest tak bogaty, że zajmuje całe rzędy sklepowych regałów! Ponadto przemysł spożywczy stosuje mnóstwo substancji dodatkowych polepszających walory estetyczne produktów, przedłużających ich trwałość lub niestety zwiększających wydajność produkcji. Często też obietnice producenta i chwytliwe hasła to zwykłe zabiegi marketingowe.  Jak więc wybrać najlepszy produkt? Klucz do sukcesu to czytanie etykiet.

Kuszące opakowania!

Przyznać się ile z was brało produkt do koszyka tylko ze względu na wygląd opakowania nie zerkając nawet na skład? Liczy się pierwsze wrażenie i kolorowe opakowanie. Pora to zmienić! Kupując odruchowo jakiś produkt możesz nawet nie zdawać sobie sprawy ile zawiera w sobie cukru, soli bądź innych szkodliwych substancji, które niekorzystnie wpływają na twoje zdrowie! Pisząc ten post postaram się przekonać cię, że warto czytać etykiety oraz nauczę cię jak wybierać najlepsze produkty :) Twoje ciało jak i samopoczucie będą ci wdzięczne!



Może na początek ogólnie :)

Skład - jest to spis wszystkich surowców, które zostały użyte w procesie produkcji. Jako pierwszy będzie wymieniony składnik znajdujący się w produkcie w największej ilości. Obowiązek podawania wykazu składników nie dotyczy produktów jednoskładnikowych (np. kaszy jęczmiennej, cukru). Spis zawiera także nazwy substancji dodatkowych (np. glutaminian sodu) lub ich numery (np. E-621). Podawanie składu produktu jest szczególnie istotne dla osób, które z różnych przyczyn (np. z powodu alergii) nie mogą spożywać danego składnika, np. glutenu, lub produktu - nasion sezamu czy orzeszków ziemnych. Nie zawsze też określony produkt ma tradycyjny skład. Na podstawie samej nazwy możemy mylnie określić, co dany produkt zawiera, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do innego składu.

Tak więc, to co występuje na początku listy, to składnik główny! Im mniej składników użytych do produkcji danego produktu, tym jest on mniej przetworzony i naturalny.

Co powinno znaleźć się na etykiecie:


  • nazwa produktu spożywczego;
  • wykaz składników – w kolejności malejącej w stosunku do masy, ( czyli na pierwszym miejscu składnik, którego jest najwięcej);
  • substancje pomocnicze użyte w procesie produkcji i nadal obecne w produkcie.
  • składniki alergenne;


  • masa netto żywności
  • data minimalnej trwałości lub termin przydatności do spożycia;
  • informacja o specjalnych warunkach przechowywania;
  • dane identyfikujące producenta
Obecnie podawanie danych o wartości odżywczej produktu jest dobrowolne.
Najczęściej podawana jest informacja podstawowa o:
  • wartości energetycznej
  • ilości białka
  • ilości węglowodanów
  • ilości tłuszczu
Wersja rozszerzona podaje także informację o ilości:
  • cukrów prostych i dwucukrów („w tym cukry”);
  • kwasów tłuszczowych nasyconych
  • błonnika
  • sodu
Informacje te są najważniejsze, jeśli chcemy wybrać produkt o najlepszym profilu odżywczym (i np. porównać pod tym względem produkty różnych producentów) oraz śledzić ilość spożywanych przez nas kalorii i składników odżywczych.
Białko, tłuszcz, węglowodany

Zawartość poszczególnych składników odżywczych potrafi wiele powiedzieć o produkcie. Generalnie można przyjąć, że nie należy się obawiać wysokiej zawartości białka, zwykle nie jest ono niebezpieczne dla zdrowia i sylwetki. Znacznie czujniej należy analizować zawartość węglowodanów i tłuszczu. W tym pierwszym przypadku chodzi o energię, z której organizm dość łatwo potrafi skorzystać. Duża ilość węglowodanów nie jest polecana w godzinach wieczornych. Warto również zwrócić uwagę na rodzaj owych węglowodanów, czy nie pochodzą z cukru i produktów wysoko przetworzonych. O ile zawartość cukru często znajdziemy w tabeli, o tyle z drugim elementem możemy mieć nieco większy problem. Należy wówczas wrócić do pozycji "skład" i przeanalizować czy w produkcie nie znajduje się duża ilość mąki pszennej lub kukurydzianej, pszenicy, kukurydzy, syropu glukozowo-fruktozowego, glukozy, fruktozy, sacharozy czy maltozy. Jeśli tak jest, warto przemyśleć zakup produktu jeszcze raz, zanim wyląduje w naszym koszyku.
Tłuszcz to kolejna pozycja, na którą należy zwrócić uwagę. Przede wszystkim to najbardziej kaloryczny makroskładnik, nie należy go jednak unikać, szczególnie jeśli produkt zawiera tłuszcze jedno i wielonienasycone. Taka informacja powinna być wyszczególniona. Należy wystrzegać się produktów zawierających dużą ilość tłuszczu nasyconego oraz tłuszczu typu trans, oraz cholesterolu.

Zwracaj uwagę na konserwanty, barwniki, słodziki i wzmacniacze smaku

„E” to nic innego jak: konserwanty, barwniki, wzmacniacze smaku i słodziki i inne. Producenci są zobowiązani do określenia substancji dodatkowych zawartych w produktach, rozpoczynających się symbolem „E”, a kończących numerem oznaczającym dany składnik. Co ciekawe, konsumenci posiadają małą wiedzę na temat „E”. Aż 30 proc. z nas nie wie, czy są szkodliwe, czy nie, a 27 proc. uważa, że wszystkie są szkodliwe.
Weźmy na przykład zwykłą konserwę turystyczną. W jej składzie najczęściej widnieje wiele liter „E” z różnymi numerami. Czytamy, ale nie zawsze wiemy, co one oznaczają. Otóż te substancje, które według wytycznych UE można dodawać w procesie produkcji do produktów żywnościowych podzielono na grupy według pełnionych przez nie funkcji. Warto tę listę zapamiętać, albo zapisać ją sobie w telefonie, aby zawsze mieć ją pod ręką:

Barwniki - od E-100 do E-199
Konserwanty - od E-200 do E-299
Przeciwutleniacze - E-300 do E-399
Stabilizatory, zagęszczacze, emulgatory - od E-400 do E-499
Pozostałe - powyżej E-500


Jak widać, wiele substancji dodatkowych ma swój numer identyfikacyjny. Np. E-621 oznacza glutaminian sodu; a E-951 to aspartam. Należy jednak pamiętać, że producent nie ma obowiązku znakować substancji dodatkowych literą „E”. Może równie dobrze podać tylko nazwę zwyczajową substancji wraz z jej funkcją, np. regulator kwasowości - kwas cytrynowy.



Na przykładzie trzech produktów, które znalazłam w swojej kuchni pokażę wam co możemy wyczytać z ich składu i po jakie powinniśmy sięgać. 


Na pierwszy ogień wpadły powidła śliwkowe, które zostały wykonane z samych śliwek, w dodatku ekologicznych! Po przeczytaniu takiego składu, ciężko było nie wpakować takiego cudeńka do koszyka :)


Tak jak wspominałam już na początku, producentów jednego produktu może być nawet tysiące! Tak jest własnie w przypadku mleka kokosowego. Zanim natknęłam się na skład idealny, przejrzałam wiele innych napchanych przeróżnymi zagęstnikami typu guma guar, substancjami konserwującymi i emulgatorami. Także szukajcie, aż znajdziecie! :) Poniższy skład z firmy Aroy-D.


Kolejnym produktem, na którego skład trzeba uważać jest mleko sojowe! To, że pisze tam 'light', 'bogaty w wapń' albo 'bez cukru' nie oznacza od razu, że składem będzie lepszy od tego zwykłego. Są to tzw. slogany reklamowe, o których więcej napiszę poniżej.  


Skład dość długi, choć bywają dłuższe jak pewnie się domyślacie.. Ziarna soi jest tylko nieco ponad 4% a do tego pełno regulatorów, cukru pod dwiema postaciami (łącznie z fruktozą) i substancja wzbogacająca. Za pewne to te składniki czynią ten produkt 'light' jeśli chodzi o kalorie. (uwaga na produkty z firmy Alpro!) Ale czy nie lepiej kupić produkt o większej ilości kalorii, który w składzie ma jedynie soje i wodę? 



Slogany reklamowe
Warto wiedzieć co oznaczają popularne hasła reklamowe, które często spotykamy na opakowaniach:
- Produkt bezcukrowy - zawiera mniej niż 0,5 g cukru w porcji (tu często pojawiają się bezkaloryczne, ale niebezpieczne dodatki substancji słodzących jak aspartam, czy aseculfam potasu).
- Produkt niskotłuszczowy - zawiera mniej niż 3 g tłuszczu w porcji.
- Produkt beztłuszczowy - zawiera mniej niż 0,5 g tłuszczu w porcji.
- Produkty niskokaloryczne - zawierają nie więcej niż 40 kcal w porcji.
- Produkty o obniżonej kaloryczności - zawierają o połowę mniej kalorii od standardowych produktów.
- Produkty light - zawierają połowę mniej tłuszczu (warto jednak zwrócić uwagę, że często tego rodzaju produkty zawierają znacznie więcej cukrów niż ich „pełnotłuszczowe” odpowiedniki)

zasady zdrowych zakupów 

1. Nie sugeruj się fantazyjną szatą graficzną i kreatywną nazwą produktu. Przeczytaj to, co jest napisane małym drukiem. Jeśli tego nie zrobisz ryzykujesz zakup parówek bez mięsa lub jogurtu owocowego bez grama owoców. Syrop o apetycznej nazwie „malina” może być wytworzony głównie z cukru i soku aroniowego. Butelka ozdobiona ulubionymi postaciami z bajek, która zachwyci nasze dziecko, może zawierać napój sztucznie barwiony i być konserwowany chemicznie.
2. Porównuj! Możemy kupić dżem wytworzony z 30 g lub 50 g owoców na 100 g produktu, napój „z sokiem” zawierający 1% lub 20 % soku, wodę smakową z konserwantami chemicznymi lub bez nich. Zawartość mięsa w parówkach może wynosić od 20 do 90 proc., wędlina o nazwie drobiowa może okazać się produktem z mięsa wieprzowego, a niektóre z przetworów mięsnych wytwarza się z produktu określanego jako MOM.
3. Unikaj MOM czyli tzw. mięsa oddzielanego mechanicznie. Uzyskuje się je w wyniku mechanicznego usunięcia reszty tkanek przylegających do kości, po oddzieleniu od nich mięśni. Zgodnie z przepisami MOM nie może być określany jako mięso (w przypadku wędlin sprzedawanych na wagę, czyli luzem, sprzedawca ma obowiązek podawania składu wędlin na wywieszkach).
4. Nie daj się oszukać. Popularne przykłady wkręcania konsumentów to:
- wykorzystanie nazw „ser” lub „masło”, które są zarezerwowane wyłącznie dla przetworów mlecznych, w stosunku do produktów zawierających w swoim składzie tłuszcze roślinne (tłuszcz mleczny jest znacznie droższy niż tłuszcz roślinny, a więc masło, które jest tanie to najprawdopodobniej masło, które zostało zafałszowane);
- nieuprawnione wykorzystanie nazw chronionych (oscypek, feta, bryndza);
- sugerowanie ekologicznego pochodzenia np. przez stwierdzenie: „pochodzący z czystego ekologicznie regionu”;
- umieszczenie informacji sugerujących właściwości lecznicze (szczególnie częste w przypadku miodów, produktów mlecznych, takich jak jogurty, napojów wzbogacanych), co jest w przypadku żywności zabronione;
- zamieszczenie informacji typu: „w polewie czekoladowej” zamiast „w polewie o smaku czekoladowym”, gdy polewa nie jest zrobiona z czekolady; „owocowy”, podczas gdy do wytworzenia produktu nie użyto soków/owoców, a jedynie aromaty owocowe;
- zamieszczenie grafiki wprowadzającej w błąd, np. na opakowaniu jaj rysunku kur chodzących po podwórzu, podczas gdy jaja pochodzą z chowu klatkowego.



Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego posta zaczniecie brać bardziej pod uwagę składy produktów i przestaniecie wrzucać do koszyka jedynie takie z ładnym opakowaniem :) Bo to nie tędy droga kochani! Czasem warto wydać parę groszy więcej zamiast wpakowywać w siebie świństwo, czego czasem nie jesteśmy nawet świadomi. Także jeszcze raz.. CZYTAJCIE ETYKIETY !
źródło: 
http://dietetycy.org.pl/
http://fitness.sport.pl/
http://facet.onet.pl/


Czytaj dalej »

16 kwietnia 2016

Gruszkowy omlet a'la biszkopt


Mieliście może ostatnio okres, w którym zrobiło Wam się tęskno za smakiem lata w formie biszkoptu z truskawkami i galaretką? Ja nawet i nie raz, a że jest to ciasto z natury bardzo słodkie, stwierdziłam, że czas znaleźć dla niego zdrowszą, ale jednocześnie śniadaniową alternatywę. W ten sposób powstał omlet, który idealnie zapachem oraz smakiem przypomina wcześniej wspomniane ciasteczko, a dzięki dodaniu gruszki, stał się jeszcze bardziej owocowy, co tylko podbiło jego akcje w momencie próbowania. Tak oto został moim ulubionym omleciorem.
Mam nadzieję, że jesteście ciekawi jak go zrobiłam, bo właśnie podzielę się przepisem na to cudeńko!

 Składniki na jednego omleciorka:

❀ 2 całe jajka (u mnie w rozmiarze L, z powodu gramatury białek) 
❀ 2,5g proszku do pieczenia (1/2 łyżeczki)
❀ 25g kaszy manny (2 łyżki)
❀ 20g budyniu bez cukru o smaku waniliowym (2,5 łyżki) 
❀ 1 mała gruszka lub 1/2 dużej 
❀ olej kokosowy do smażenia

dodatki u mnie:


1) ❀ twaróg półtłusty ❀ dżem malinowy 100% bez cukru "A to dobre!" ❀ Kiwi ❀ Grejpfrut 
2) ❀ truskawki ❀ twaróg półtłusty ❀ dżem wiśniowy 100% bez cukru "A to dobre!" ❀ orzechy laskowe
Sposób wykonania:

Białka i żółtka ubijamy razem do powstania dość fajnej pianki.  Dodajemy proszek do pieczenia, kaszę manną i budyń, miksujemy ponownie do momentu uzyskania klejąco-lejącej konsystencji. Naszą gruszeczkę myjemy, obieramy (lub nie, jak kto woli, ale uważam osobiście, że ze skórką dużo lepsze!) i wydrążamy gniazdo nasienne. Kroimy na plasterki i wrzucamy do naszego ciasta. Całość mieszamy. Na rozgrzaną wcześniej patelnię, z łyżeczką oleju kokosowego, wylewamy masę i smażymy pod przykryciem przez ok. 5 minut na wolnym ogniu (na indukcji 6, później zmniejszamy do 4). Przewracamy na drugą stronę i zostawiamy na kolejne dwie minutki, tylko do zarumienienia. Gotowego omleciora przekładamy na talerz, dekorujemy wybranymi wcześniej dodatkami i zajadamy!

❀ SMACZNEGO 





       

















Mam nadzieję, że przepis i jego fotorelacja przypadły Wam do gustu! Czekam na wariację na temat tego omlecika, ewentualnie komentarzy jak Wam smakował :) 
Do następnego kurczaczki.
Dysia.

-> Instagram: @motivationbefitt
-> Snapchat: @motivationbefit
-> Facebook: facebook.com/motivatiobefit
-> ask.fm: @motivationbefitt
-> bloglovin: @Motivationbefit

Czytaj dalej »

11 kwietnia 2016

a to dopiero oszustwo! - cheat meals #3


Jeśli wiemy wszystko na temat Cheat meal, jego rodzajów i znamy swój organizm oraz sposób reagowania na przejadanie się, wiemy jak zarządzać i jak zaplanować dobrze takie ucztowanie, to czas dowiedzieć się chyba tego, ma co wszyscy czekają najbardziej. 


Jak pozbyć się szkód, które wyrządził bohater naszego cyklu? 

jedna mówi, że lepiej mieć oszukany posiłek przed treningiem 
druga szkoła mówi, że po treningu to ta najwłaściwsza opcja


Podejdźmy do tego pytania nieco inaczej. Z pewnością nie da się tych szkód pozbyć całkowicie od razu, natychmiast. Jednak da się je zminimalizować. Pytanie tylko, co możemy zrobić w tym kierunku.


1.TRENING
Po pierwsze i chyba oczywiste to trening. Mięśnie wbrew pozorom mogą magazynować spore ilości glikogenu. Im więcej mamy mięśni – tym więcej ‘cukru’ mamy w mięśniach. Średnio ok. 300g glikogenu przypada na każdy kilogram mięsni, nawet i troszkę więcej niż 1kg. Nie jest to wcale mało, zakładając, że zbiorniki są uszczuplone, to będzie tego miejsca na glikegon więcej. 

Znowu pojawiają się jednak dwa rożne zdania na temat tego, kiedy oszukany posiłek powinien być przez nas spożyty.

Obie szkoły mają na to swoje argumenty, popierając się przy tym badaniami prowadzonymi na ten temat. Ci pierwsi głownie sugerują się faktem, czyli Ci, którzy mówią "najpierw cheat, potem trening", że więcej kalorii zostanie spalone podczas treningu. Ci drudzy zaś, że po treningu więcej węglowodanów zostanie zmagazynowane pod postacią glikogenu, a nie tłuszczu.
Jak więc odnieść się do tego i którą opcje wybrać? 
Trening siłowy -> Cheat Meal -> Cardio
Treningiem siłowym napędzimy nasz metabolizm do tego stopnia, że będzie on mega sprawny jeszcze trochę po zakończonym treningu. Powoduje on wzrost wrażliwości na insulinę, które obniżą możliwość odkładania się tłuszczu z pożywienia. W momencie, kiedy zjadamy nasz oszukany posiłek, nakręcony metabolizm zaczyna pracę nad jego obróbką, a cardio dodatkowo wzmacnia ten efekt, przy czym będziemy, z powodu prawdopodobnie dużej zawartości węgli w takim posiłku, mieli bardzo duży pokład energii do jego wykonania i będzie ono z pewnością intensywniejsze. 

PODSUMOWUJĄC 
Nakręcamy nasz metabolizm, jemy i spalamy. 


2. Postaraj się mimo wszystko w dzień, kiedy następuje oszukany posiłek, jeść czysto tj. według swojego normalnego "planu"
W ten dzień jemy tak jak zwykle, czyli kilka posiłków, co kilka godzin.  Nasza dieta wygląda dokładnie tak samo, nic się nie zmienia. Jedyna zmiana jaka może nastąpi, ale NIE musi, to fakt, że po oszukanym posiłku nie powinniśmy jeść do momentu, w którym nie zaczniemy odczuwać głodu. 

Jeśli nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej ilości kalorii, jaką zapodamy sobie w Cheacie, bez dwóch zdań pozostaniemy "pełni" i nasyceni jeszcze następne kilka godzin po spożytym posiłku. Sprawa ma się tak, że jeśli pochłoniesz większą ilość żywności na raz niż zazwyczaj, na dodatek tłuszczy, które spowalniają trawienie, to nasz metabolizm tak czy siak zacznie zwalniać na ten moment i nie ma na to jakiegoś większego ratunku. W tym momencie karty zostały rozdane i dzieje się swoje. 

Nie zmuszaj się do jedzenia zgodnie z planem w ten dzień, z powodu strachu przed katabolizmem mięsni. Przez to "ucztowanie", zależy również jeszcze jakie ono jest, tworzy  się ogromny magazyn żywności w żołądku, jelitach i będzie on powoli przez kolejne godziny uwalniał te zapasy. 

Równie ważne jest, aby następnego dnia po Chacie, wrócić z powrotem do regularnych, zdrowych/czystych posiłków. ABSOLUTNIE NIE STARAJ SIĘ JEŚĆ MNIEJ. To tak nie działa. Nie da się najeść na zapas, ani nie da się sprawić, że to, co jadło się dzień wcześniej, będzie paliwem na dzień dzisiejszy. 


A co z psychiką?

Bycie na ciągłej diecie, tym bardziej jeśli jest ona mocno restrekcyjna i towarzyszą temu mocne wyrzeczenia, sprawia w późniejszym czasie obciążenie psychiczne - co z kolei odbija się na innych elementach naszego życia.

Tutaj również działanie posiłku ‘oszukanego’ daje wymierny efekt w postaci polepszenia nastroju, nagłego dostarczenia endorfin, zmniejszenie napięcia emocjonalnego związanego ze stosowaniem ścisłej diety – to chyba największa zaleta tej techniki. 


Jedzenie raz dziennie śmieci nie jest zalecane. Raz na tydzień, raz na dwa można sobie pozwolić, a czasami nawet po prostu trzeba, dla własnego zdrowia psychicznego, relaksu i odpoczynku od codzienności. Jednak trzeba mimo wszystko zachować umiar, smak, rozsądek. 
Wiadomo, że lepszym wyjściem jest zjedzenie zaplanowanego Cheat Meala, ale jeśli wpadnie nieplanowany – nie ma co załamywać rąk,stało się –  kolejnym razem należy uważać. Najbliższy, tym razem ten planowany oszukany posiłek, tym bardziej jeśli ma się zdarzyć za dzień czy dwa – najlepiej ominąć. 


Jak wygląda moja osobista opinia i podejście w tym temacie? 

Napisałam cały ten cykl dla Waszej informacji, bo i ja, i Andzia, dostajemy mnóstwo pytań odnośnie tego, jak odnieść się do cheata i jak nasze Cheaty wyglądają. Chcę byście wiedzieli na czym stoicie, jaki rodzaj wybrać, co i jak robić, jakie szkody, obalić mity. Chcę byście byli po prostu mądrzejsi!

Może i Was tutaj zadziwię i lekko zszokuję, ale ja oszukanych posiłków nie uznaję. Kogo ja chcę w tym momencie oszukać? Siebie i swój organizm? Jak sami mogliście zauważyć, nie da się oszukać organizmu. Da się jedynie zminimalizować skutki tzw. Cheata, ale co dalej? Siebie oszukiwać nie będę. 
Walczę każdego dnia o lepszą wersję siebie, nie sylwetkę ze zdjęcie na Tumblr czy Instagramie. Owszem, fajnie by było taką mieć, tylko że wiecie, coś za coś. Albo obżeracie się całe życie czym popadnie, albo dbacie i zważacie na to, jak wasze pożywienie wygląda. 
Ładne zdjęcia z posiłkami na talerzach czy w miskach to nie wszystko Moi Drodzy. Trzeba jeszcze wiedzieć, co w siebie pakujemy, bo nie sztuką jest, wysadzić gotowca, cyknąć parę fotek i cieszyć się byciem "fit". 
Fit nie oznacza tego, co wszyscy sobie wyobrażają. Tu chodzi przede wszystkim o zdrowie. O nasz organizm, włosy, paznokcie, cerę, a w późniejszym czasie brak chorób i spokojne starzenie się w spokoju, bez obaw o podwyższony cukier czy cholesterol. 

Ja codziennie patrzę na składy produktów, które mam zamiar spożyć. Sprawdzam co w sobie mają, czy są mega przetworzone. Nie spoglądam pierwsze co na ilość kalorii w danym produkcie, tylko na to, co on ma mi do zaoferowania, co ma w składzie. Nie pakuje w siebie byle czego, chemii w gigantycznych ilościach. 
Nie, to nie jest obsesja. Po prosty dbam o siebie. Sylwetka to tylko skutek uboczny. Ważne jest moje samopoczucie, to jak mój organizm funkcjonuje, czy choruje. 
Wiadomo, że chcę mieć fajny poślad i płaski brzuszek, tylko pytanie, czy jest tego warte katowanie się i robienie wszystko, tylko dla tego jednego aspektu? Wszystko powoli, przyjdzie z czasem pod wpływem cięzkiej pracy. 

Jeśli tak podchodzę do mojego żywienia, to zaufajcie mi, że nie mam problemu z tym, by w momencie kiedy mam zachciankę, iść i ją spełnić. Poprzez tak zbilansowaną dietę jaką mam, nie czuję właśnie tych zachcianek tak często jak może się wszystkim wydawać. Dlatego jeśli mam na coś ochotę, jeśli mój organizm się czegoś domaga, to idę i cieszę się chwilą. 
To samo ma się do wyjść ze znajomymi. Mam ochotę zjeść coś z nimi na mieście, pośmiać się i powygłupiać, spędzić dobrze czas to, to robię. Nie waham się nawet. Zawsze wybieram coś, co mi odpowiada, a czasami po prostu nie biorę nic, jem to co zwykle mam w zwyczaju, bo po prostu brak ochoty na takie jedzonko. 



Podzielcie się ze mną, jak Wy widzicie siebie w Cheat mealach i co jest Waszą największą słabością :) Jestem mega ciekawa! 

Dysia.



Czytaj dalej »