18 listopada 2016

Aktualny plan treningowy LISTOPAD/GRUDZIEŃ 2016 #Dysia





W ostatnim poście mówiłam o zmianach dotyczących głowy, treningu wdzięczności i ogólnego czasu zmian w moim życiu. Dziś przyszedł czas, abym podzieliła się z Wami tym, co dzieje się u mnie w świecie sportu, jakie mam wobec siebie plany, na jaki okres itp. Nigdy Wam o tym w sumie nie mówiłam, bo też nie było o czym. Tym razem jednak wszystko ruszyło na pełnych obrotach, a że ćwiczę w domu, nie na siłowni, to myślę, że będę mogła tym planem pomóc paru osobom, które są tego zdania, jakiego ja do niedawna jeszcze byłam, że bez siłowni się nie obejdzie :) 


Zacznę jednak może od tego co pewnie ciekawi Was najbardziej, czyli samego planu. z racji tego, że w domu posiadam własne hantle, obciążenie na nogi oraz gumy, układając sobie go, miałam dość duże pole do manewru. Początkowo zamysł był całkiem inny, ale z racji, że dostałam własną sztangę, mogłam pozwolić sobie na włączenie do mojego treningu chyba najbardziej przeze mnie podziwianego ćwiczenia... martwego ciągu!!! Wierzcie mi na słowo, że chyba najwięcej moich planów na treningi do przodu skupia się właśnie przy tym ćwiczeniu.

Cały plan opiera się na 4 treningach tygodniowo, góry i dołu. Partiami jakimi chcę się zając przede wszystkim to pośladki i barki, dlatego właśnie nie zrobiłam planu opierającego się na łączeniu partii dużych z mniejszymi, wspomagającymi, a oddzieliłam górę od dołu i tym systemem sobie będę właśnie pracować przez najbliższe dwa miesiące.

Plan treningowy listopad/grudzień
DOŁ I
1.      martwy ciąg sumo 20x15x12x10
2.      przysiady bułgarskie  20x15x12x10
3.      Hip Thrust 20x15x12x10
4.      martwy ciąg na prostych nogach 20x15x12x10
5.      odwodzenie nogi w bok z obciążeniem 20x15x12x10
6.      plank 4s, 30sek.
+ gacka klatka, plecy

GÓRA I
1.      wyciskanie hantli nad głowę siedząc 20x15x12x10
2.      prostowanie przedramion w opadzie tułowia 20x15x12x10
3.      unoszenie przedramion chwy. młotkowym z rotacją 20x15x12x10
4.      unoszenie hantli do boku 20x15x12x10
5.      pompki w podporze tyłem 20x15x12x10
6.      unoszenie hantli młotkowo do przodu 20x15x12x10
+ brzuch gacka


DÓŁ II
1.      martwy ciąg sumo 20x15x12x10
2.      Hip Thrust 20x15x12x10
3.      zakroki z hantlami 20x15x12x10
4.      odwodzenie nogi w tył z obciążeniem 20x15x12x10
5.      przysiady z wyskokiem 20x15x12x10
6.      plank 3s, 30sek.
+ tiffany boczki

GÓRA II
1.      wyciskanie żołnierskie 20x15x12x10
2.      wyciskanie francuskie 20x15x12x10
3.      unoszenie przedramion klasycznie 20x15x12x10
4.      pompki z gumą 20x15x12x10
5.      ciągnięcie gumy z dołu do góry 20x15x12x10
6.      unoszenie przedramion młotkowo 20x15x12x10+ tabata

Przed każdym treningiem wykonuje 10 minut rozgrzewki na orbitrecku, przygotowuje stawy do pracy z cięzarami i jaaaaaazda z tematem. 

Wszystko ułożone jest tak, abym korzystała z ćwiczeń, które faktycznie lubię wykonywać, tym samym cały trening sprawia mi naprawdę wiele przyjemności. Nie wyobrażam sobie robić treningu, w którym jest wszystko czego robić nie lubię. Automatycznie nie chciałoby mi się go wykonywać, a satysfakcji po już skończonym treningu pewnie nie byłoby wcale, a jesli już to nie taka, jaką mam teraz. Co do ilości powtórzeń.. wybrałam system zmniejszania ich ilości w każdej serii, ze względu na to, że testuję siebie, swój potencjał. Z racji tego, że po tym "głównym treningu" mam jeszcze siłę na zrobienie paru ćwiczeń, wykonuje sobie dodatkowo (również z czystego sentymentu treningu domowego) trening z filmików Natalii Gackiej, którą swoją drogą uwielbiam!!! i moje ukochane boczki, z których już niedługo będę musiała zrezygnować na dobre, ale o tym innym razem :) 

Po każdej sesji treningowej wykonuje 10-15 minut mocnego cardio na orbitrecku. Zazwyczaj jest to 10 minut, bo po prostu mi się nie chce robić więcej, nie lubię cardio, strasznie go nie lubię. Później poświęcam dość dłuższą chwilkę na rozciąganie. Jest ono samo w sobie ważne, ale dla mnie szczególnie w tej fazie w jakiej teraz jestem, gdyż mam straszny problem z mobilnością, którą zaniedbałam sobie włąśnie opuszczając rozciąganie, wykonując treningi wcześniej :) #lenistwo 

Taki trening zajmuje mi mniej więcej półtora godzinki :) 
Czytaj dalej »

12 listopada 2016

Ciesz się z małych rzeczy #enjoylittlethings



Posty od serca to coś czego zdecydowanie i mnie, i Andzi brakowało. Obie po pewnych przejściach, cięższych chwilach w naszym życiu, doszłyśmy do wniosku, że zmierzyłyśmy w kompletnie innym kierunku niż nam się wydawało, że zmierzamy. Marzenia wielkie, cel daleko od nas, ale jednak podjęłyśmy się tego i wiedziałyśmy, że wspólnymi siłami damy radę. Jednak w momencie, w którym już myślałyśmy, że wszystko pięknie się układa, okazało się, że to nie to, że się zgubiłyśmy. I tutaj zaczęły się schody. Jednak co to dla nas? Trudności to nasza specjalność. Właśnie w tamtym momencie zrozumiałam jedną, bardzo ważną dla mnie na ten moment rzecz.. a o niej właśnie w dzisiejszym poście. 

Po powrocie z Polski, po czasie, który dla mnie był czymś niesamowitym i wiele zawirowań wprowadził do mojego życia, normalnie pytałabym się "dlaczego? po co? jak to?". Tym razem było całkiem inaczej. Podczas tego tygodnia uświadomiłam sobie, że dość tych ciągłych pytań. Nie mam siły szukać nieistniejących dla nich odpowiedzi. Nie mam siły na to, aby szukać czegoś, co prowadzić tylko w jedno miejsce.. w ślepy zaułek. 

"Więc zacznij pracować nad swoją głowa. Nie nad swoim ciałem,
bo ciało da się wypracować tylko, jeśli masz zdrowa głowę"

Po tym, jak napisałam to zdanie Andzi, doszłam do wniosku, że przecież dokładnie to samo ona mogłaby napisać mnie.

W dniu, w którym wróciłam do domu, usiadłam wieczorem z moim magicznym notesikiem i zapisałam wszystkie swoje prioryety, swoje cele, marzenia i założenia. Zastanowiłam się, co jest ważne, a co najważniejsze. Natknęłam się na akcję #enjoylittlethings, a w głowie od razu pojawił się pomysł, zapaliła się ta malutka żaróweczka: to jest ta akcja, która ułatwi mi to wszystko, zacznę od najprostszych, najmniejszych rzeczy. Wszystko pomalutku, mam czas. 

Jestem cholernym upierdliwcem, straszną marudą, wszystko mi przeszkadza, wszyscy mnie irytują. Narzekam w ciągu dnia więcej niż mówię o pozytywach. 

WSZYSTKO DZIEJE SIĘ W GŁOWIE! CZAS TO ZMIENIĆ! 

#enjoylittlethings to nic innego jak trening wdzięczności. Trenujesz swoje ciało, aby być sprawniejszym, silniejszym i wyglądać lepiej. Swoją psychikę, umysł także powinno się trenować, aby móc wykształcać dobre podejście do życia, by być szczęśliwym. 
Każdego dnia trenuj swoją wdzięczność. Zapisuj trzy rzeczy, za które jesteś wdzięczny. Zapisz namilszy moment z danego dnia i podziękuj za niego. To takie proste, a tak wiele zmienia. Na przestrzeni tygodni, będziesz wstanie stwierdzić, że tak naprawdę masz wiele powodów do tego, aby się uśmiechnąć, aby być szczęśliwym i pełnym energii człowiekiem. 

W tym miejscu zachęcam bardzo gorąco do tego, abyście poświęcili chwilkę na przeczytanie tego artykułu KLIK, który mnie osobiście przybliżył to, nad czym muszę koniecznie popracować. Być może jest to dość banalne i każdy może na to wpaść, ale inaczej jest, kiedy przeczytasz to z perspektywy osoby z boku, która sama ma/miała taki problem, jakiego ty ciąle się wypierasz. 

Na bieżąco będę robiła podsumowania, w których będę mówiła Wam jak mi idzie, co udało mi się już poprawić i jak wpłynęło to na moje życie względem sportu! :) 

Mniej myśl – więcej CZUJ
Mniej grymasów – więcej UŚMIECHU
Mniej mów – więcej SŁUCHAJ
Mniej oceniaj – więcej AKCEPTUJ
Mniej się przyglądaj – więcej DZIAŁAJ i DAWAJ
Mniej narzekaj – więcej DOCENIAJ
Mniej strachu – Więcej MIŁOŚCI







Czytaj dalej »

5 listopada 2016

Kuloodporna kawa!


Halo kochani ! ♥

Dzisiaj przychodzę do was z czymś co mogę nazwać (przynajmniej w moim przypadku) wybawieniem! Otóż, pewnie choć jeden raz natknęliście się na takie określenie kawy jak 'kuloodporna'. Ale podstawowe pytanie brzmi, skąd się tak na prawdę wzięła ta nazwa i czy faktycznie działa?

Kawa kuloodporna jest to kawa do której dodajemy tłuszcz w postaci oleju kokosowego bądź masła klarowanego. Możemy ją modyfikować tak jak zrobiłam to ja i dodać do niej mleko sojowe z odżywką białkową. Takie połączenie sprawia, że nasza kawa zamienia się w słodziutkie capuccino :)

To może teraz trochę o jej działaniu? Dotychczas robiłam sobie taką kawkę przed wieczornym treningiem, kiedy czułam się zmęczona i ospała. Taka kawka od razu stawiała mnie na nogi i co więcej, nie obciążała żołądka. Od paru dni wprowadziłam jednak zmiany do mojej diety, ale o nich napiszę już po przedstawieniu wam przepisu ! :)



Na początek parzę duży kubek kawy. W moim wypadku moja ulubiona z Mk cafe-green active. 



Do shakera wlewam mleko (leje na oko mniej więcej 100-150ml) do tego czubata łyżka odżywki białkowej i łyżka oleju kokosowego nierafinowanego. Wszystko razem mieszam w shakerze i otwieram. Uwaga na ciśnienie, podczas otwierania shakera! Może buchać, hehe :) Następnie wlewam zaparzona kawę do momentu, aby nie wleciały do niej fusy! Shaker szczelnie zakręcam i znowu shake'uje :)


Po otwarciu już czuć zapach białka, które dodaliście i spienionego mleka. Bierzemy kubek bądź szklankę i przelewamy. Starczy nam na dwie pełne szklanki cappucina :)



No, więc jak to teraz z tą moja zmianą? Otóż, odkąd przestałam liczyć kalorie, zaczęłam jeśc większe ilości jedzenia. Po prostu, kiedy byłam głodna automatycznie szłam do kuchni, następnie karając się za to na siłowni. No cóż.. nie tędy droga! Szukałam dobrego rozwiązania, które sprawi, że nie będę chodziła głodna, ale i waga będzie leciała w dół. I znalazłam! Od paru dni zamiast wielkiego śniadania mieszczącego się w przedziale 500-600kcal, wypijam sobie kuloodporną kawkę mającą nie dużo ponad 150kcal ! Na początku kiedy wpadłam na ten pomysł pomyślałam sobie " No zwariowała!" Przecież śniadanie ma mnie nasycić! Jak ja pójdę do szkoły? Głodna? Nie będę mogła skupić się na nauce, będę zła i na pewno jakaś siła zaciągnie mnie do szkolnego sklepiku po drożdżówkę! I zaczął się dzień mojego eksperymentu! Wierzcie lub nie, ale ta kawa nasyciła mnie na dłużej, niż mój białkowo-tłuszczowy giga omlet! Także w ten sposób, mój pierwszy posiłek zaczyna się w godzinach od 11 do 12. Dzięki temu, mam szansę zjeść w ciągu dnia więcej, najeść się i mieścić w zapotrzebowaniu :) Nawet tym na redukcji! Nieźle nie? 


A teraz pewnie myślisz sobie " Przeciez śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Nie jedząc go spowalniasz metabolizm, i inne bla bla bla.." Tak, ja tez jeszcze myślałam tak tydzień temu. Jednak spróbuję udowodnić ci, że to jeden wielki MIT ! Już w następnych postach! :)

_______________________________________________________________________________




P.S Dysiak również uwielbia kawę kuloodporną i zachęca was do spróbowania ! ♥

Czytaj dalej »

31 października 2016

Trochę prawdy #Andzia


Dziwny tytuł, wiem.. Ale stwierdziłam, że nadszedł właśnie moment na uświadomienie sobie po co to wszystko powstało.. jaki był cel utworzenia tego bloga. No więc mówiąc krótko. Wielka zajawka fit życiem - chyba każdy Fit freak miał w swoim życiu taki impuls dokonania czegoś wielkiego, czegoś co będzie wiązało się z tym co kocha. BYCIEM FIT. Dlatego powstaje tyle stron o tematyce zdrowego odżywiania, o tematyce aktywności fizycznej, motywacji, inspiracji bla bla bla.. Tak miało być też z naszym blogiem.

Dwie młode dziewczyny, po wielkich osiągnięciach jakimi było zrzucenie wagi, zmiana nawyków żywieniowych, pokochanie sportu.. Kiedyś nie do końca za sobą przepadały. Mówię tu szczerze prosto z mostu. Dysia? Parę lat temu miałam okropne zdanie na jej temat. Zdanie, które oczywiście w pewnym stopniu zostało ukształtowane przez innych ludzi, plotki itd. Nie chcę się w to bardziej zagłębiać. Chodzi mi o sam fakt.. Nigdy nie wiesz co przyniesie ci życie. Kilka lat temu nigdy bym nie pomyślała, że osoba której tak nie lubiłam.. może być dla mnie jak siostra. I rozumieć jak nikt inny. Od momentu naszego 'zbliżenia się' do siebie, sądzę i będę o tym mówić głośno już zawsze! Wszystko jest w życiu możliwe. 



Jak do tego doszło, że zaczęłyśmy rozmawiać powiem bez szczegółów, bardzo ogólnie. Coś nas połączyło :) Połączyła nas wspólna pasja! Nic bardziej nie potrafi zjednoczyć ludzi, niż wspólny cel i miłość do tego co się robi. Właśnie nasze początki były wielką zajawką. Planowania, wizje na przyszłość! Do dzisiaj oczywiście twierdzę, że w przyszłości otworzymy fit restaurację wraz z siłownią! To jest pewniak, nie ma co hehe! :) Ale pierwszym naszym zrealizowanym kroczkiem było utworzenie tego własnie bloga. Naszego Motivationbefit !! Jednak coś chyba poszło nie tak, czegoś nie zauważyłam po drodze.. Nasz blog, nasz wspólny projekt miał dać nam możliwość dzielenia się z wami naszymi przeżyciami, codziennym życiem i osiągnięciami! A zrobiłyśmy z niego wyidealizowanego bloga, gdzie post pojawia sie raz na ruski rok, bo 'musi być idealny'. A to gówno prawda :) Sama wolę czytac blogi, gdzie posty są napisane z sercem i od siebie a nie typowo ' kopiuj. wklej', i to jeszcze na taki temat, który jest aktualnie 'na modzie'. Niestety musiało trochę podziać się w moim życiu, abym to zrozumiała.


Przez tą całą Fit zajawkę wpadłam w zaburzenia odżywiania. Nie potrafiłam zrezygnować z treningu, cheat to raz na miesiąc albo wcale, brak spotkań z rodziną tym bardziej ze znajomymi.. Pogubiłam się w tym, po prostu.. Teraz kiedy myślałam, że z tego wyszłam.. tzn. przestałam liczyć obsesyjnie kalorie, zaczęłam spotykać się z przyjaciółmi, wychodzić na miasto i odrzuciłam pojęcie cheat, myślałam że jestem już zdrowa. Niestety Dysia uświadomiła mi coś w tym momencie.. Wciąż mam ze sobą problem. Sama teraz to widzę.. Dlatego piszę ten post, aby postanowić sobie zmiany! Wielkie zmiany! Wszystko siedzi w głowie, dlatego to własnie od niej zacznę swoją ciężką pracę. Wiem, że gdy mam Dysie przy sobie, dam rade! Muszę! ;)


Dobra, już chyba napisałam wiele, może i zbyt wiele.. Ale tak jak pisałam wcześniej. Nasze motivationbefit miało być dla nas czymś wspólnym, naszym życiowym pamiętnikiem w którym przede wszystkim będziemy opisywać wszystkie nasze odczucia.. i tak właśnie robię :) Oto jedna z większych zmian które wprowadzam od teraz do swojego życia.

Mam nadzieję, że spodobała wam sie taka forma postu, że nie zniechęciłam was zbytnio do nas, a wręcz przeciwnie. Wierzę, że tym własnie sposobem zdołamy przyciągnąć do siebie większe grono odbiorców, które być może również boryka się z podobnymi problemami, z których nawet nie zdaje sobie sprawy. Dlatego też tu jesteśmy, dla nas samych by trwać w tym co kochamy, ale PRZEDE WSZYSTKIM DLA WAS. By być, inspirować, pomagać i motywować!   Do zobaczenia! ♥



Dziękuje ci Dysia, kocham cię! ♥





Czytaj dalej »