Kolejny miesiąc za nami, kolejne zmagania, wzloty, upadki.. tak upadki również, bo kto ich nie ma? Nawet największym twardzielom zdarzają się gorsze dni.. Tak też było w moim przypadku, ale zanim dojdziemy do tych gorszych chwil to zacznę od pozytywów!
JAK TO BYŁO U ANDZI?
Na początek pochwalę się liczbą wykonanych treningów, a wynosi ona 23 na 29 dni! Także wielkie uzależnienie od siłowni, potu i burzy endorfin trwa i coś czuję, że szybko nie minie!
Luty przywitał mnie wielką paczką od sfd! A w nim trzy Whey protein od allnutrition wraz z witaminkami oraz masło orzechowe od fanutrition !
Moim nowym eksperymentem były również śniadanie białkowo-tłuszczowe, o których teraz wszędzie tak głośno! Ja do swoich dodaję ok.150g jakiegoś owocu, najczęściej ananasa, który zawiera bromelaine przyśpieszający proces trawienia! Muszę przyznać, że jestem w wielkim szoku! Oczywiście tym pozytywnym! Temat takich śniadań zostanie wkrótce poruszony w poście, także bądźcie czujni i już z tego miejsca zachęcam do wypróbowania takiego posiłku na sobie :)
Kolejnym i chyba ostatnim 100-procentowym pozytywem było wykonanie dwóch wyzwań! Jednego narzuconego przez siebie samą a drugiego przez moja kochaną Dyśkę! ♥
A więc, moje wyzwanie brzmiało: "Zrobię cheata, który będzie tylko jednym posiłkiem, a w resztę dnia zachowam czystą michę!" i zostało wykonane! Wracając w piątek ze szkoły i tym samym rozpoczynając ferie, wstąpiłam z przyjaciółką do herbaciarni! Jednak oprócz herbatki wleciał także serniczek z musem śliwkowym, który był na prawdę wart każdego kęsa! Taki niespodziewany cheat umilił mi resztę dnia, a wieczorny trening pozwolił nie zamienić tego dzionka w cheat daya :) Także PUNKT DLA MNIE!
Wyzwanie rzucone przez Dyśkę brzmiało: 4 wyjścia ze znajomymi, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. i faktycznie te 4 wyjścia były! Co było równoznaczne z cheatem (przechodzimy już do negatywnych chwil) i z 4 zrobiło się aż... 8 WYJŚĆ ! Większość odbyła się oczywiście w ferie.. Według mnie za bardzo sobie pozwoliłam w tym miesiącu.. 8 cheatów to trochę dużo jak na 29 dni. Miałam zły okres przez te ferie, wszystko mnie demotywowało, a co wyjście ciągnęło mnie do tego jeszcze bardziej. Tu piwko, tu kino, tu pizza, tu hamburger.. i w urodziny wleciał czysty cheat day, w którym ani jeden posiłek nie mogłabym nazwać wartościowym. Ale taki dzień jest raz w roku tak? Nie ma co żałować! :)
Mimo wielu upadków jak widzicie, progres jako taki jest! -1cm w talii, -2cm w brzuchu, +2cm w pupie.. i +1,9kg haha.. tak, tak.. to moja redukcja na ten miesiąc. Bardziej nazwałabym ten miesiąc, miesiącem MASY, bo mimo tylu cheatów, treningi wlatywały i to ze zdwojoną siłą DAJE SŁOWO! A taki wzrost na wadzę mogę tłumaczyć również, kobiecymi dniami co jest dla mnie kolejnym sukcesem! A dlaczego? Jeśli czytasz mojego aska, wiesz że te dni zdarzają mi się raz na pół roku, haha! Także przynajmniej teraz mogę spać spokojnie :)
Zaczynam Marzec 2016 z takim samym zapałem jak poprzedni z nadzieją o LEPSZY CZAS ♥ To co jem, to co robię i to jak żyję.. Nie zamieniłabym tego za żadne skarby świata! Daje mi to zdrowie fizyczne jak i psychiczne, pozwala się rozwijać, kształtuje charakter i pokazuje, że nie ma rzeczy dla mnie niemożliwych! I pamiętaj! Nie ważne że upadasz- ważne, że wstajesz z podniesioną głową :) Ja własnie wstaje! Silniejsza jak nigdy dotąd! I przy okazji rozpoczynając TEATOX z helloslim :)
Więcej możesz poczytać o tutaj !
JAK TO WYGLĄDAŁO U DYŚKI?
SZKOŁA
Miesiąc luty jeśli chodzi o szkołę był dość zaskakujący jeśli chodzi o moje oceny. Zdecydowany progres! Początek nie było zbyt dobry. Oceny ze sprawdzianów miały się kiepsko i szczerze mówiąc, byłam lekko podłamana, kiedy styczniowe sprawdziany, te z końca miesiąca mam na myśli, poszły mi dość średnio, mimo tak wielu godzin spędzonych nad książkami.
Widocznie nie były to moje mocne strony. Jestem raczej uczniem, który dba sobie o szkołę, swoje wyniki w nauce, przygotowanie i rozumienie danego tematu. Czasami jest jednak tak, że nie mam zbyt wielkiego wpływu na to, jak przebiega cały proces nauki, z prostego względu, coś mi leży, a coś nie. To jest jak z matematyką! Albo się ją rozumie, albo nie rozumie nic. Nie ma niestety pomiędzy.
Dostając plan od naszej wychowawczyni na przyszły miesiąc, patrzyłam na niego z lekkim niedowierzaniem. Łapałam się za głowę, zadając pytanie "jak ja to wszystko zdołam wykonać?!". Jak to ja mam z zwyczaju, zanim cokolwiek zrobię, muszę się ugadać, ponarzekać i pomęczyć ludzi wokół. Potem przychodzi czysta irytacja, która napędza mnie do pracy, a efekt końcowy jest taki, że jestem z siebie zadowolona, bo wszystko poszło super, haha. Niestety, zawsze jest myśl z tyłu głowy, że można było to zrobić lepiej, a może i jednak stety? Bo mimo, że ciężkie jest życie perfekcjonisty, cieszę się, że mam tak zacięty charakter i wszystko pragnę zrobić w 101%.
Pierwszą prezentację, której w sumie obawiałam się najbardziej, zaliczyłam na celujący! Więc duma mnie rozpiera, tym bardziej, że to w ogóle nie było coś, czym się interesuje i o czym miałam pojęcie. Dla mnie kompletna nowość, w obcym języku w dodatku.
SPORT
W zeszłym miesiącu moim celem na ten, z którym własnie się pożegnaliśmy, była systematyczność w treningach, czyli siłowe i cardio według rozpiski. Będąc szczera sama przed sobą, a przede wszystkim przed Wami, muszę powiedzieć, że wykonałam go połowicznie. ALE! mimo wszystko zrobiłam duuuuuży, a wręcz ogromny krok na przód, z którego cieszę się bardziej, niżeli z wcześniej założonego punktu.
Treningów z planu wykonałam 17. Siłowe niedokońca według rozpiski, bo czasami po prostu czułam potrzebe zrobienia treningu całkiem inaczej, spróbowania czegoś nowego, innego. Dla mnie równie mega ważne jest słuchanie swojego organizmu, jego potrzeb i tego, co po sprawi mi olbrzymią przyjemność, do czego nie będę musiała się zmuszać. Jednak cardio było, w dodatku na Orbitreku, który dostałam w prezencie od moich wspaniałych rodziców.
Co do samego Orbitreka, to muszę po prostu o tym wspomnieć, bo tutaj moje serduszko po prostu rośnie, kiedy to widzę, zrobił on w domu taką rewolucję, że co drugi dzień każdy z domowników robi swój trening z jego wykorzystaniem! Od roku marzyło mi się, by moja rodzina podzielała moją pasję choć troszkę i powiem Wam, że teraz wszystko zmierza w tym kierunku, co jest niesamowite.
! CZAS NA NAJWAŻNIEJSZE !
Dokładnie dwa tygodnie temu, po 5 miesiącach od mojego odejścia z drużyny i zakończeniu "kariery" szczypiornistki, odezwał się do mnie trener ligi wyższej niż mój rocznik! Zaproponował współpracę i zaprosił w przemiły sposób na trening. Co najlepsze, w przyszłym tygodniu zagram swój pierwszy mecz z nową drużyną, więc wracam do gry! <3
DIETA
Chyba najprzyjemniejsza część tego wpisu haha, czyli coś o czym tygryski lubią mówić najbardziej, a raczej puchatki, takie jak ja! Cóż ja mogę tutaj powiedzieć o moim łasuchowaniu.. Jak w zeszłym miesiącu o cheacie nie było mowy, tak w tym poszalałam, wybawiłam się za wszystkie czasy, popiłam i generalnie bawiłam się świetnie!

Czysto było przez cały czas, tego nie mogę sobie odmówić, jednak alkohol jest czymś takim, czego na codzień nie uznaję. Ostatni raz kiedy wypiłam cokolwiek - Sylwester, a wcześniej wakacje. Dlatego też nie odmówiłam sobie, nie czułam potrzeby, która mówiłaby mi głośno i wyraźnie "NIE!". Wręcz przeciwnie. "Idź, spędź ten czas jak najlepiej potrafisz z ludźmi, którzy są tutaj dla ciebie". Najpierw świętowanie z nową drużyną i trenerem (tak, tak, dobrze czytacie, trener postawił nam Radlera haha), a potem najlepsza impreza na jakiej miałam okazję w życiu być. Zdecydowanie Kirmes w Niemczech to coś, na czym trzeba być, by wiedzieć o jakiej energi i zabawie jest mowa.
Drugą sprawą, która na chwilę mnie wyeliminowała z gry była moja chorba. Wszystko było pięknie do momentu, kiedy przeszło na żołądek i jeden dzień wyciągnięty z życia. Oprócz leżenia nie robiłam nic. Nie jadłam, nie trenowałam.. Dobrze chociaż, że piłam wodę, duuuuuużo wody.
Co do samej wody, to ona również była celem! Tutaj już mogę mówić o pełnym osiągnięciu i spełnieniu. Udało mi się! W miesiąc przekonałam się i nauczyłam pić wodę. Na ten moment jestem w stanie wypić na spokojnie 2,1 l wody razem z treningami. FAKT, to jeszcze mało, ale uważam, że ten mały sukces to już coś i naprawdę jestem mega zadowolona z efektów!
Były też i Walentynki, gdzie wyszłam na romantyczną kolację z moim chłopakiem, który w tym czasie był u mnie. Swój wybór postawiłam na łososia w sosie z białego wina z rozmarynem, sałatka i do tego oczywiście podawano frytki, ale że ich nie lubię, jako dobroduszna siostra, zabrałam je ze sobą do domu i poczęstowałam brata, który nic po za nimi nie chce jeść haha.

Wczorajszy dzień, koniec miesiąca, rozpoczęłam genialnym omletem, a przepisem podziele się z Wami już wkrótcę, a zakończyłam (no prawie, bo to była przedtreningówka) FIT drożdżowymi racuchami.

URODA
#SPADAY to było genialne rozwiązanie. Raz w tygodniu ustalony czas, nawet zapisany w kalendarzu, by nikt mi go nie zabrał, jest tylko dla mnie i zawsze dobrze wykorzystywany! Polecam Wam gorąco wprowadzenie czegoś takiego, do swojego grafiku. Chwila dla siebie po całym ciężkim tygodniu, jest zbawienna, wierzcie mi!
W tym miesiącu moim totalnym ulubieńcem jeśli chodzi o moje dłonie jest krem do rąk z Eveline Kozie Mleko, Witaminy i Gliceryna 5w1 i ten oliwkowy z Oriflame. Cudeńka! Jak tylko będę miała możliwość kupna ich poraz kolejny, biorę i nawet się nie będę zastanawiać.
Ponad to lakier piaskowy z firmy P2 i oliwka o zapachu cytryny, istne niebo.

Moje ciałko oszalało kompletnie na punkcie mgiełki z avonu o zapachu granata i mango, a nazywa się "soczysta". Zapach totalnie letni, słodki i przywodzący mi na myśl plastikowe kubeczki, wypchane kolorowymi, sezonowymi owocami, które często sprzedawane są nad ciepłym morzem.
Jak spryskam się ową mgiełką po kąpieli w melczku pod prysznic z Le Petit Marseillais o zapachu Kwiatu Pomarańczy, który dostałam od Andzi, mogę leżeć i wąchać siebie samą, haha! Połączenie idealne.
Jak już przy zapachach jesteśmy to mini Gym Hero i moja najukochańsza Beyonce Heat wygrały wszystko w lutym.

O tym jakie mam podejście do celów na ten miesiąc, który jest rozpoczęciem mojej ulubionej pory roku, nie będę mówiła tutaj zbyt dużo, bo jest wzmianka, dość długa!, na instagramie i na fanpejdżu, gdzie serdecznie Was zapraszam!
Chciałybyśmy jeszcze was poinformować o tym, że właśnie w lutym, wpadłyśmy na pomysł prowadzenia Snapchata dla Was, naszych czytelników. Idzie nam z dnia na dzień coraz lepiej i każda coraz bardziej przekonuje się do mówienia do telefonu, haha. Dlatego jest coraz zabawniej, śmieszniej i mądrzej... czasami :D
ZAPRASZAMY -> motivationbefit <-

